Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Cieślik Mieczysław, Biblioteczka Wielicka, Zeszyt 81


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Wiesław Topornicki[1], Mieczysław Cieślik (1906-1984), żołnierz AK ps. „Bąk”, „Koral”, sybirak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr l w Wieliczce, przewodniczący MRN w Wieliczce [2]



Z materiałów, które dostarczył mi Bolesław Cieślik, jego syn, (miał jeszcze córkę), dowiedziałem się, że jego przymusowy pobyt na Syberii po 1945 r., trwał do 1947 r. Do Wieliczki powrócił 2 listopada. Zetknąłem się z nim po raz pierwszy rok później, miałem 10 lat, byłem uczniem. Do klasy przyszedł jakiś człowiek schludnie wyglądający, wygolony, elegancki, emanowała z niego jakaś siła, było w nim coś tajemniczego, co budziło respekt uczniów. On na uczniów nie krzyczał, nie bił, co wówczas było praktyką u nauczycieli. To mnie jak i kolegów dziwiło, skąd taki człowiek pojawił się w szkole. Później dopiero dowiedziałem się z jego biografii, którą napisał mając 77 lat, czyli na rok przed śmiercią, że pełnił funkcję tzw. lotnego nauczyciela, czyli takiego, który był zatrudniony w kilku szkołach. Tu pada nazwisko Józefa Mirochy, mojego dyrektora, wspaniałego człowieka o gołębim sercu. On już w 1947 r. prowadził z nami kurs samochodowy. Mirocha w liście nauczycieli wprowadził tzw. „martwą duszę”, za którą pozyskiwał wynagrodzenie, a pieniądze te przekazywał pani Cieślikowej. W tym czasie było dużo tzw. „kablarzy” czyli ludzi, którzy zdradzali akowców, ich powiązania i dlatego też niektórzy z nich zostali wywiezieni na Syberię. Byli także tacy ludzie, jak dyr. Mirocha, którzy nie bacząc na konsekwencje służbowe, postępowali jak prawdziwi Polacy, pomógł w niedoli Cieślikowi. Pobyt M. Cieślika na Syberii to straszna historia, którą opisał w biografii. Tak się złożyło, że doświadczenia z pobytu w obozach znam z opowiadań mojego ojca, który w latach wojny przebywał w niemieckich obozach koncentracyjnych.

Kończyłem studia w 1962 r., o pracę w liceach w okolicach Krakowa było dosyć łatwo, zdecydowałam się zostać nauczycielem w Szkole Podstawowej nr l w Wieliczce. Początkowo między mną a dyr. Cieślikiem był dystans. Dyrektor wprowadzał mnie stopniowo do pracy nauczycielskiej. Zapoznawał mnie z zagadnieniami pracy z rodzicami, miałem dla nich wykłady pedagogiczne. Wciągnął mnie do pracy związkowej. Któregoś dnia poszedł do swojego mieszkania w szkole, wziął drewniane pudełeczko, po czym poprosił mnie na bok, otworzył je, pokazując w nim wyryty igłą krajobraz - lasy, góry.

Po Mieczysławie Cieśliku, w Szkole nr l, w której rozpocząłem pracę nauczycielską, zostałem dyrektorem w 1971 r. Pracowałem w szkole od rana do wieczora, i dziś nie wiem, czy to było mądre z mojej strony, zważywszy na zapłatę, jaką później otrzymałem. Któregoś wieczoru zauważyłem dużo ludzi na korytarzu szkolnym, a zwłaszcza w świetlicy. Co się dzieje? Ja rodziców nie zapraszałem. Wchodzę i okazuje się, te to Pan Cieślik, jako przewodniczący miejscowego Koła Wędkarskiego, zaprosił wędkarzy na zebranie.

On sam był społecznikiem wielkiej klasy. Zapytacie Państwo, jak to się stało, że ten akowiec, bojowiec, człowiek, który narażał się każdą minutą życia za okupacji, został dyrektorem szkoły? Potem pełnił ważne funkcje. Co miał robić człowiek, który w 1947 r. wrócił do innej Polski z piętnem akowca, poniewierany przez UB, gdzie musiał się zgłaszać aż do przełomu październikowego w 1956 r. ?

Odpowiedź przeczytam z jego biografii, pisanej w 1983 r. , którą otrzymałem od jego syna Bolesława Cieślika:

„... Z opowiadań mojej żony, po powrocie do kraju, dowiedziałem się, że o moje zwolnienie z obozu czyniła również starania miejscowa komórka PPS. Pisano więc w tej sprawie do władz centralnych PPS na ręce Cyrankiewicza, a nawet do ambasady polskiej w Moskwie, co, niestety, nie odniosło żadnego skutku. Z tych względów, po moim powrocie do kraju, uznano mnie w PPS za swojego członka, co ja byłem obowiązany zaakceptować. Wiadomo, że 15.12.1948 r. nastąpiło zjednoczenie PPS z PPR, więc automatycznie stałem się członkiem PZPR, figurując w miejscowym rejestrze członków i co zostało udokumentowane otrzymując legitymację partyjną. Nie angażowano mnie jednak do żadnej pracy politycznej jako niepewnego, a byłego akowca tym bardziej, że byłem pod stałym nadzorem UB i systematycznie przesłuchiwany. Tak więc do 1956 r. byłem raczej rozmyślnie w zapomnieniu i nie pobierano ode mnie żadnych składek. Dopiero po przyjściu do władzy Gomułki, wiedząc, że w środowisku wyrobiłem sobie pewien autorytet, miejscowe władze polityczne zainteresowały się moją osobą, proponując przystąpienie na członka PZPR.

Moja efektywna praca w szkole i właściwy stosunek do ludzkich spraw, wkrótce została zauważona w środowisku i pozytywnie oceniona przez społeczeństwo, władze oświatowe oraz administracyjno-polityczne i na tym podłożu wzrastał mój autorytet, przy czym cichy wpływ na jego wzrost miała również moja znana działalność konspiracyjna w czasie okupacji. Dlatego zaczęto się ubiegać o aktywny mój udział w wielu organizacjach społecznych, związkowych, spółdzielczych.

W Związku Nauczycielstwa Polskiego powierzono mi funkcje prezesa Ogniska, v-prezesa Oddziału Powiatowego, przewodniczącego Okręgowej Komisji Rewizyjnej, do delegata na Zjazd Krajowy ZNP. Aktywnie związałem się z pracą harcerską, PCK i Spółdzielczością Uczniowską w środowisku, powiecie i okręgu. Od 1948 r. włączyłem się czynnie do pracy w Spółdzielczości Samopomocy Chłopskiej, w Radach Nadzorczych GS-PZGS i WZGS, w której tkwię do dnia dzisiejszego. Od 1970 r. włączyłem się do pracy w Spółdzielni Mieszkaniowej w ramach Rady Nadzorczej. W1958 r. byłem członkiem zespołu, który doprowadził do reaktywowania powstałego w Wieliczce w 1903 r. Towarzystwa Rozwoju i Upiększania Miasta Wieliczki, a przez szereg następnych lat byłem jego prezesem i stałym członkiem Zarządu. W miejscowym ZBOWiD jestem członkiem Zarządu jako kombatant. Powierzono mi także funkcję przewodniczącego Obywatelskiego Komitetu Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa w Wieliczce. Od 1958 r. posiadam mandat radnego Miejskiej Rady Narodowej w Wieliczce, pełniąc funkcję społecznego zastępcy Przewodniczącego Prezydium tej Rady - obecnego tu pana mgr Zdzisława Zaręby, a w obecnej kadencji Przewodniczącego Miejsko-Gminnej Rady Narodowej.

Za pracę zawodową i społeczną otrzymałem wiele odznaczeń państwowych, regionalnych, związkowych i spółdzielczych oraz dyplomu uznania i wpisy mojego nazwiska z fotografią do złotych ksiąg u władz oświatowych i administracyjnych”.

Tu wymienia odznaczenia i kończy biografię tak:

Powyższe odznaczenia są potwierdzeniem dla mojego zaangażowania społecznego i dają mi pewną satysfakcję za włożony trud, bez żadnych osobistych korzyści, z uszczerbkiem swojego zdrowia oraz często i pretensjami ze strony najbliższej rodziny, że poświęcam się dla wszystkich z wyłączeniem najbliższych. Jest to przykra refleksja, która wcześniej czy później nasuwa się każdemu aktywnemu społecznie.

Kpt. AK Mieczysław Cieślik.”

Jest to przykra refleksja, która wcześniej czy później nasuwa się każdemu aktywnemu społecznikowi. Cześć twojej pamięci kapitanie „Koral”. Dziękuję.


‘’’Przypisy:’’’

  1. Emerytowany dyrektor Szkoły Podstawowej nr l w Wieliczce.
  2. w: Jadwiga Duda, 136 spotkanie z cyklu „Wieliczka –Wieliczanie”, Biblioteczka Wielicka, Zeszyt 81 (29.04.2009)

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi