Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1972), U szczytu napięcia


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Cykl: Ostatnia akcja "Parasola", Tygodnik Za i Przeciw, 12 odcinków od 30.01.1972.
Odcinek VII[1]



Decydując się na przeprowadzenie akcji na Placu Kossaka świadomie umiejscowiono ją w dzielnicy niemieckiej a więc szczególnie nasyconej elementem wrogim. Były po temu jednak inne dogodne warunki, o których już pisałem. Według rozpoznania siły niemieckie w rejonie akcji przedstawiały się następująco:

- Wawel - silny garnizon niemiecki różnych formacji wojskowo-policyjnych (odległość pola akcji od Wawelu niespełna 500 m.);

- ul. Gertrudy róg pl. Bernardyńskiego - siedziba dowództwa Wehrmachtu;

- ul. Franciszkańska l – Schutzpolizei Bereitschaft - pogotowie policyjne wyposażone w samochody;

- pl. na Groblach 8 - jednostka Luftwaffe, której garaże znajdowały się przy pl. na Groblach 5;

- dawne seminarium duchowne przy ul. Powiśle - kwatera policji porządkowej;

- pl. na Groblach 9 - koszary pułku piechoty SS;

- ul. Retoryka - oddział SS;

- narożnik ul. Zwierzynieckiej i pl. Kossaka - urząd niemiecki.

Ponieważ zagęszczenie sił niemieckich w rejonie pl. Kossaka było wielokierunkowe, stąd i grupy ubezpieczające nastawione były praktycznie na wszystkie kierunki wylotowe z pl. Kossaka i sam plac. Jednostki niemieckie w Wolbromiu nie zostały jeszcze szczegółowo rozeznane, wiadomo było tylko, że są liczne i silne. Nie było jednak możności ominąć tego miasta na trasie odskoku.

Zaraz po ustaleniu planu akcji odbyły się odprawy ze wszystkimi jej uczestnikami. Na odprawie z kierowcami „Rafał”, zaskakując przynajmniej część uczestników, zapytał kto na ochotnika decyduje się poprowadzić Chevroletę 4 t. zajeżdżającą drogę, a może nawet zderzającą się z wozem Koppego. Bez namysłu, natychmiast, zgłosił się „Otwocki”. Rozważono różne warianty i w końcu ustalono, że „Otwocki” zajedzie Chevroletą prostopadle blokując znaczną część ul. Powiśle, ewentualnie mógł ruszyć wozem „Pikuś”, w ten sposób wóz Koppego znalazłby się w kleszczach pomiędzy dwoma samochodami akcyjnymi.

Po dyskusji postanowiono również skorygować pierwotny plan i przesunąć zapasowego kierowcę „Ryśka”, który miał oczekiwać na ul. Łokietka, na pl. Kossaka, by w razie ranienia w czasie akcji któregoś kierowcy mógł go zastąpić. W przypadku braku potrzeby prowadzenia samochodu miał zająć miejsce w Chevrolecie 3/4 t. Postanowiono przeprowadzić akcję we środę, 5 lipca 1944 r.

Drugiego lipca pociągiem nocnym wyjeżdża z Krakowa do Warszawy kpt. „Pług”.

W czasie wolnym od odpraw „Rafał” wysyła na trasę odskoku „Mietka” i „Ziutka”, by podali termin przeprowadzenia akcji i przejazdu zespołu ustaloną trasą. Odprawy przedakcyjne w Krakowie miały charakter zarówno zespołowy, jak i grupowy. Podkreślono, że siła ognia nieprzyjaciela większa będzie z wozu ochrony, niż z wozu Koppego i chociaż głównym celem operacji był Koppe, głównym niebezpieczeństwem i zagrożeniem powodzenia akcji był wóz ochrony Koppego. Na tych odprawach uczestnicy (oczywiście poza „Jeremim”, „Rafałem” i jego zastępcami) dowiedzieli się po raz pierwszy w kogo akcja jest wymierzona i jakie powierzono im zadania.

4 lipca „Wierzba” raz jeszcze zostaje wysłany do Wolbromia w celu rozpoznania sił niemieckich stacjonujących w tym największym na trasie odskoku mieście.

***

Nadchodzi dzień 5 lipca 1944 roku. Od świtu gorączkowe przygotowania, przyjazdy z Wieliczki, Tyńca, koncentracja samochodów, broni, ludzi. Wszyscy zajmują stanowiska zgodnie z ustalonym planem. O godzinie 8,50 trzydziestu ludzi z „Parasola” czeka na swych posterunkach, nie licząc tych spoza oddziału, którzy wiedząc o planowanej akcji czekają w Krakowie i w terenie na współdziałanie lub wyniki akcji. Rejon pl. Kossaka i sam plac wyglądają normalnie - jak codziennie. O godzinie 8,45 półciężarówka zakryta plandeką, nie dojeżdżając do pl. Kossaka, zatrzymuje się przed rogiem na ul. Powiśle. Wysiada z niej młody chłopak, podnosi maskę samochodu i z kluczem monterskim w ręku zaczyna coś dłubać w silniku. To Chevroleta 3/4 t. prowadzona przez „Pikusia” ulega „naprawie" przez „Kruszynkę”. Pod plandeką siedzi II grupa uderzeniowa z bronią w pogotowiu.

Opodal samochodu na ul. Powiśle w kierunku Wawelu jacyś chłopcy ciekawie wyglądają z bramy domu zażarcie rozprawiając. To „Warski” i „Ziutek”. Niedaleko nich „Rek” delektuje się lodami, by mu się nie skończyły przed przejazdem Koppego. Na rogu ul. Powiśle i pl. Kossaka trzech innych chłopców z ożywieniem prowadzi rozmowę - „Jeremi” z „Rafałem” i „Mietkiem” gestykulacją pomagają sobie przekonać postronnych przechodniów i ewentualnych obserwatorów, że nic ich nie obchodzi poza omawianym tematem.

Na samym pl. Kossaka „Korczak” spokojnie patrzy w przestrzeń, przechadzając się i kontrolując czas, „Dietrich” zaś, stojący w pobliżu przystanku tramwajowego, skraca sobie „oczekiwanie na tramwaj” czytaniem „Krakauera” („Krakauer Zeitung” - krakowskie wydanie niemieckiej gazety). Najlepiej z nich wszystkich ma młodzieniec siedzący w knajpce na rogu ul. Zwierzynieckiej - „Zeus” popija sobie zimne piwko i ze znudzeniem patrzy przez szybę wystawową na przejeżdżające samochody niemieckie, jakieś czekające cztery samochody na pl. Kossaka, niemrawy ruch ludzi i dwóch facetów, z których jeden czyta gazetę czekając na tramwaj, a drugi chyba na dziewczynę.

Postronny, a nawet zainteresowany obserwacją ulicy widz nie połączy ich wszystkich razem jakąś nicią więzi, a nawet nie zauważy na ich twarzach olbrzymiego, do granic wytrzymałości nasilonego napięcia nerwowego. Tak upływają sekundy, mi-nuty i dziesiątki minut.

Około godziny 9,20 od strony Wawelu ulicą Powiśle zbliżają się do „Rafała”, „Dewajtis” i „Kama”. Koppe opuścił przed chwilą Wawel i pojechał ul. Straszewskiego. „Rafał” daje znak do zwinięcia akcji. Zawiedzeni chłopcy są w okropnych na-strojach. Napięcie nerwowe, zamiast znaleźć ujście w akcji, przemieniło się w gorycz zbędnego oczekiwania. I znowu łączniczki odbierają broń, samochody odwożą wyposażenie do magazynów. Wracają do garaży, a chłopcy udają się na zwołaną przez „Rafała” odprawę. Postanowiono: dzień wypoczynku ł drugie „wystawienie” akcji w piątek 7 lipca. „Wierzba” z „Ziutkiem” otrzymują rozkaz udania się na terenowe punkty kontaktowe, by powiadomić o przesunięciu akcji. Dr „Maks” jedzie do Poręby Dzierżnej uprzedzić punkt sanitarny i sprolongować dyżury lekarskie. Cała organizacja terenowa musi ulec natychmiastowemu rozładowaniu i równoczesnej mobilizacji na 7 lipca.

Powoli przychodzi odprężenie - nie pierwszyzna to dla części uczestników. Zdarzało się tak choćby przy akcji „Kutschera”.

Dzień 6 lipca schodzi na odpoczynku. „Rafał” wprowadza zmianę w systemie łączności: w przypadku gdy wiadomo już, że Koppe nie pojedzie ul. Powiśle, „Dewajtis”, ani z „Kamą” ani sama nie ma podchodzić do „Rafała”, a umówionym znakiem poinformować go z miejsca własnego postoju o odwołaniu akcji. Tak będzie bezpieczniej.

Świtem dnia 7 lipca koncentracja odbywa się analogicznie jak poprzednio. O godz. 8,50 wszyscy oczekują na stanowiskach tak w Krakowie jak i w terenie. O godz. 9,50 „Dewajtis” sygnalizuje konieczność odwołania. „Rafał” daje rozkaz zwinięcia akcji po godzinie oczekiwania.

Tym razem Koppe w ogóle nie wyjechał z Wawelu i jak się później okazało odbywało się na Wawelu posiedzenie „Rządu Generalnej Guberni”.

***

Znowu cała maszyna organizacyjna rozładowuje gotowość akcyjną. Znowu odprawa, konieczność powiadomienia terenu i ustalenia trzeciego kolejnego terminu. Sobota, niedziela odpadają. Poniedziałek też niepewny. Wobec tego wtorek, 11 lipca, godzina bez zmian. Trzeba więc przesunąć całą organizację na ten dzień. Jak przyjmie to teren? Tamtejsi ludzie, nie znając szczegółów, wykonają wprawdzie rozkazy, ale mogą się wewnętrznie zdemobilizować. Musiał brać to pod uwagę „Rafał” skoro tym razem wysyła w teren: „Mietka” i „Ziutka”, „Alego” i „Wierzbę”, „Warskiego” i dr „Maksa”.

„Kruszynka” tak wspomina ten dzień: „...Ze spuszczonymi oczyma wracamy na meliny. Chłopcy miny mają więcej niż skwaszone. Siła wyższa - widocznie jest przeznaczone, byśmy zwiedzili lepiej Kraków i opóźnili swój powrót do Warszawy. Każdy ma już tego dość. Dwa tygodnie niemal upłynęło, a my stoimy na martwym punkcie i nie wiadomo jak długo jeszcze będziemy mieli tu siedzieć. Sytuacja jest o tyle niekorzystna, że nasze ubranie rzuca się w oczy (z uwagi na broń i magazynki musieli chodzić w długich płaszczach w upał - przyp. autora) a także przebywanie ciągle w jednym miejscu stałego zespołu ludzi wiele mówi samo za siebie. Tak więc czas mógł spłatać i nam jedynie figla. Na kwatery wracamy w paskudnym nastroju. „Rek” pociesza nas, że do trzech razy sztuka i teraz na pewno go złapiemy. Mówił jednak nieprzekonywająco i sam we własne słowa nie wierzył. Rozmowa nie kleiła się. Ciężko tej nocy zasnąć. Wszyscy myślimy.”

Przypisy:

  1. Razem z artykułem zamieszczono zdjęcia z dodatkowymi informacjami: „Mietek”, Antoni Sakowski, ur. w 1922 r. Żołnierz AK, ostatnio w „Parasolu”. Ranny w akcji „Koppe”. Zmarł 1.IX.1944 z ran odniesionych podczas Powstania. „Rek”, Jerzy Małow, ur. 1922 r. Żołnierz AK, ostatnio w „Parasolu”. Ranny w akcji „Koppe”. Zginął 5.VIII.1944 r. podczas walk powstańczych na Woli. „Warski” Tadeusz Ulankiewicz, ur. 1922. Żołnierz AK, ostatnio w „Parasolu”. Ranny w akcji „Koppe”, aresztowany po tejże akcji i zamordowany 23.VII.1944 r.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi