Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1972), W Krakowie i Krakowskiem


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Cykl: Ostatnia akcja "Parasola", Tygodnik Za i Przeciw, 12 odcinków od 30.01.1972.
Odcinek IV[1]



Po przyjeździe do Krakowa „Zeta” zamieszkała u swej ciotki, Anny Dobrowolskiej, przy ul. Wielopole 6. Przed nią jeszcze przyjechała do Krakowa jej matka, Zofia Zajchowska, głęboko zakorzeniona w pracy konspiracyjnej i znalazła lokal dla „Rafała” oraz ewentualnie paru dalszych uczestników operacji specjalnej u Mieczysława Albinowskiego, przy ul. Krakowskiej 10.

U drugiej ciotki „Zety”, również Zajchowskiej, która prowadziła sklep cukierniczy przy ul. Dominikańskiej 9, ustalono punkt pocztowej łączności dla „Rafała” i „Zety”.

Po przyjeździe do Krakowa „Rafał” skontaktował się ponownie z „Rakiem”. Ustalili stały punkt kontaktowy miedzy sobą w kramie nr 3 w Sukiennicach, gdzie pracowała łączniczka Kedywu krakowskiego „Bobo” (Irena Sokołowska). Wytypowano też magazyny broni: przy ul. Grzegórzeckiej, Starowiślnej, Bronowicach Małych nr 25 u kowala Jana Wodnickiego; punkty przekazywania broni: w sklepie z artykułami gospodarczymi firmy Krach przy ul. Grodzkiej, w firmie meblowej przy ul. Krakowskiej, na pętli tramwajowej w Bronowicach, a także przy ulicy Radziwiłłowskiej 21 i Karmelickiej 68. W dalszej kolejności wytypowano kwatery noclegowe i garaże. Równocześnie „Rafał” znowu wielokrotnie objechał na rowerze lub bryczką wybraną trasę, uzgadniając przy okazji różne szczegóły z terenową organizacją AK. W czasie jednej z podróży spotkał się w leśniczówce pod Ojcowem z „Czarnym” (Władysław Czech) zastępcą komendanta obwodu AK „Olga” (Olkusz) „Imielskiego”. Uzgodniono, że wzdłuż trasy odwrotu na terenie obwodu „Olga” będą ustawieni na skrzyżowaniach dróg i zakrętach łącznicy, a po dotarciu do skrzyżowania szosą Udorz-Pilica-Żarnowiec, łącznik skieruje zespół do oddziału z obwodu AK „Olga”, który w tym celu zostanie tam specjalnie wysiany. Orientacyjna data przejazdu zespołu została ustalona na 3-5 lipca, „Czarny” obiecał zrelacjonować to ustalenie „Imielskiemu”, który miał wydać odpowiednie rozkazy. Równocześnie uzgodniono spotkanie w Udorzu „Rafała” z „Marcinem”, dowódcą najsilniejszego oddziału partyzanckiego znajdującego się na północ od Żarnowca. „Marcin” (Mieczysław Tarchalski) był ówcześnie zastępcą dowódcy baonu uderzeniowego inspektoratu [K?] częstochowskiego o kryptonimie „Tygrys” liczącego około 500 ludzi w pełni uzbrojonych do walk terenowych. Miejsce postoju baonu znajdowało się wtedy w okolicach Dobrakowa położonego około 30 km na północny-zachód od Żarnowca. Polecenie udania się do Udorza otrzymał „Marcin” z komendy obwodu „Olga”. W Udorzu oczekiwał na niego „Jednoróg” (Bronisław Pietruszka), który po-informował go, że ma się spotkać z oficerem z KG Kedywu z Warszawy i zaprowadził do dworu, gdzie właścicielka majątku, p. Marła Moes, dokonała prezentacji. Na tym spotkaniu ustalono wraz ze wszelkimi szczegółami, że „Marcin” dopomoże w transporcie broni w drodze powrotnej po akcji z Krakowa do Warszawy.

Końcową część rozmowy relacjonuje „Marcin” w ten sposób: ...„Rozmowa nasza nie wspominała ani słowem o celu akcji. „Rafał” interesował się naszą działalnością partyzancką i pół serio dorzucił, że gdyby trzeba było szybko się wycofać, to będzie szukał oparcia w nas, na co mu również w podobnym tonie, odpowiedziałem, że jest to sprawa zupełnie realna, wymagająca jedynie odpowiednio wcześniejszego uzgodnienia. Jeszcze tej nocy rozjechaliśmy się”.

Prawdopodobnie w wyniku tej rozmowy odbyło się spotkanie „Marcina" z „Hardym” (Gerard Woźnica), dowódcą oddziału partyzanckiego obwodu śląskiego AK, stacjonującego w tym czasie w Górach Bydlińskich, około 15 km na południe od Udorza. Spotkanie to nastąpiło z rozkazu komendy obwodu „Olga” przekazanej „Hardemu” przez komendanta placówki AK w Udorzu. „Hardy” udał się konno w asyście dwóch ludzi do kolonii Dobraków-Otola, gdzie odbyła się rozmowa z oficerem podającym się za „Marcina” (zastrzeżenie kryjące się w sformułowaniu zrobiono z uwagi na niepotwierdzenie tej rozmowy w relacji „Marcina”). „Hardy” rozmowę tę relacjonuje następująco: „Poinformowany zostałem przez „Marcina”, że grupa z baonu „Parasol” ma wykonać w najbliższych dniach pewne zadanie na terenie Krakowa, oraz że jeden z wariantów odskoku po akcji przewidywany jest na trasie Ojców-Skała-Wolbrom oraz rozładowanie oddziału z samochodów w rejonie Woli Libertowskiej i przejęcie ludzi przez oddział partyzancki „Marcina”. Na pytanie czy na wypadek konieczności wcześniejszego rozładowania oddziału z samochodów na odcinku Skała-Wolbrom grupa ta mogłaby liczyć na moją pomoc i na pewien czas dołączyć do dowodzonego przeze mnie oddziału partyzanckiego - odpowiedziałem twierdząco, deklarując pełną współpracę w każdym potrzebnym zakresie. Wtedy dowiedziałem się, że rozmowę potraktować należy jako informacyjną, gdyż w dotychczasowych założeniach nie brano tej ewentualności pod uwagę. „Marcin” dodał, że nie zna jeszcze terminu akcji oraz dalszych zamierzeń organizatorów ubezpieczenia trasy odskoku grupy „Parasol” i że z chwilą uaktualnienia się tej sprawy i wystąpienia potrzeby skorzystania z mojej pomocy, przekazane mi zostaną, za pośrednictwem placówki w Udorzu, dalsze szczegóły na mój punkt kontaktowy w osadzie Góry Bydlińskie. O ochronę jakiegokolwiek odcinka do mnie się nie zwrócono, a z rozmowy wynikało, że trasę odskoku zabezpieczają terenowe oddziały dywersyjne. Nie zostałem także poinformowany o zorganizowaniu punktu sanitarnego w Porębie Dzierżnej. Ponieważ zapowiedziany łącznik nie przybył w granicach ustalonego terminu, przypuszczałem, że akcja została odwołana lub zrezygnowano z mojej pomocy i dlatego w dniu 10 lipca wymaszerowałem z obozu leśnego z oddziałem do lasów olkuskich w rejon planowanej akcji granicznej, a w Górach Bydlińskich pozostawiłem patrol łącznikowy, który oczekiwać miał dalej na ewentualną wiadomość z placówki AK w Udorzu lub z grupy „Marcina”.

W drodze powrotnej z Udorza „Rafał” zatrzymaj się parę godzin w majątku pani Haliny Siemiątkowskiej w Porębie Dzierżnej skąd udał się do Wolbromia, gdzie na gnanym już sobie punkcie kontaktowym przy ul. Pilickiej, w mieszkaniu p. Balbiny Gardeła, spotkał się powtórnie z „Ziemią”. Razem z nim pojechał do Woli Libertowskiej na rozmowę z „Zawiślakiem”. Zarówno „Zawiślak” jak i jego zastępca „Marek” (Wincenty Pełka), a także oficer broni batalionu, Antoni Janiszewski, otrzymali już rozkaz z komendy obwodu „Olga” za pośrednictwem zamieszkałego w Małoszycach „Czarnego”. Rozkaz nakazywał przyjęcie grupy, która po zamachu „na gubernatora Franka” w Krakowie przyjedzie na teren placówki AK „Żołna” (Żarnowiec). Przyjazd nastąpić miał w dniach 3, 4 lub 5 lipca w godzinach 10.00-14.00. Na skrzyżowaniu drogi prowadzącej z Woli Libertowskiej do szosy Pilica-Żarnowiec powinien oczekiwać na grupę łącznik. Miał on doprowadzić grupę do wsi Wola Libertowska, za którą w zagajnikach powinien oczekiwać na nich oddział żołnierzy wyznaczony przez komendę obwodu i odprowadzić dalej. Samochody miały zostać ukryte we wsi. „Marek” zdecydowanie przeciwstawiał się temu planowi uważając rozładowanie grupy we wsi Wola Libertowska za ryzykowne, z uwagi na brat naturalnych osłon i dekonspirację wobec mieszkańców wsi. Nie wiadomo, czy z tych przyczyn, czy z innych plan uległ zmianie Przewidywał on wystawienie łącznika na skrzyżowaniu drogi wylotowej ze wsi Udorz na szosę Pilica-Żarnowiec (drugi łącznik miał stać we wsi Udorz, koło drogi przechodzącej opodal dworu w kierunku lasu wymysłowskiego, trzeci zaś na wzgórzu nad wąwozem, w którym przebiegała droga, tak, by mógł widzieć zarówno pozostałych łączników, jak i spory odcinek szosy Pilica-Żarnowiec; zamelinowanie wozów nie we wsi Wola Libertowska, a na łąkach majątku Moesów, naprzeciw drogi wylotowej z Udorza, po drugiej stronie szosy Pilica-Żarnowiec. Na łąkach tych były samotne stodoły, położone dość daleko od osiedli ludzkich, tu i ówdzie zarośnięte gęstymi krzakami, wypełnione częściowo sianem, którym można było w razie niebezpieczeństwa samochody zawalić. Równocześnie oddział osłonowy i odprowadzający komendy obwodu przesunięty został na łąki znajdujące się między rzeką Pilicą a wspomnianą szosą.

Po uzgodnieniu z „Zawiślakiem” planu przyjęcia zespołu, „Rafał” powrócił z „Ziemią” do Wolbromia, wprowadzając go szczegółowiej w plan odskoku. Podał, że zespół będzie się po akcji w Krakowie wycofywał trasą Biały Kościół-Ojców-Skała-Trzyciąż-Wolbrom-Poręba Dzierżna-Udorz-Wola Libertowska, gdzie samochody zostaną zamelinowane, a zespół doprowadzony będzie do oddziału „Marcina”. Proponował na serpentynach w Ojcowie ubezpieczenie, którego zadaniem byłoby powstrzymanie ewentualnego pościgu, rozstawienie łączników z zadaniem zarówno prowadzenia terenowego grupy jak i informowania o sytuacji w terenie. Ponadto poddał pod rozwagę „Ziemi” ewentualność ubezpieczenia punktu sanitarnego, który najprawdopodobniej będzie założony w majątku w Porębie -Dzierżnej. Po tym spotkaniu „Rafał” wrócił do Krakowa, a stamtąd znowu na parę dni pojechał wraz z „Zetą” do Warszawy i z powrotem do Krakowa - tym razem jeszcze z dr „Maksem” i sanitariuszką „Basią” (Barbara Brewda). Razem z dr Maksem przejechali na rowerach całą trasę od Krakowa aż do Woli Libertowskiej. Później dr „Maks” przebył ją jeszcze raz z „Basią” i łącznikiem „Ziemi”. Byli we dworze w Udorzu i Porębie Dzierżnej. Dr „Maks” zaakceptował ostatecznie wybór miejsca na punkt sanitarny w majątku w Dzierżnej Porębie. Uzgodniono z właścicielką majątku, p. Haliną Siemiątkowską i zarządcą majątku p. Januszem Pniewskim, że pod pozorem wczasowiczek zamieszkają we dworze dwie sanitariuszki, „Basia” i „Halina” (Halina Kotorowiez), jeden pokój zostanie wyposażony w cztery łóżka, w drugim przygotuje się prowizoryczną polową salę operacyjną. We dworze przebywać będzie okresowo jeden lub dwóch lekarzy, którzy przyjadą z Krakowa. Po rozmowach „Ziemi” z dr „Maksem” nastąpiły spotkania z „Rafałem” i ostateczne uzgodnienia poszczególnych spraw. W ich wyniku „Ziemia” wydał rozkazy, które relacjonuje następująco: ...„Wyjeżdżałem kilka razy do Sułoszowej, skąd z dowódcą podległego mi plutonu „Mohortem” jeździliśmy do Ojcowa, Skały, Trzyciąża. Ustaliłem miejsce zasadzki i miejsca rozstawienia łączników. Dalej od Trzyciąża - Wolbrom, Poręba Dzierżna - łączników wystawiał pluton „Granata”, jak również z tego plutonu wzmocniona drużyna „Tadka” z Załęża miała ubezpieczać szpital w Dzierżnej Porębie. Z „Granatem” i „Tadkiem” po przebadaniu okolicy w rejonie Poręby Dzierżnej ustaliłem miejsca ubezpieczenia”.

Dowódca plutonu „Mohort” otrzymał zadanie: wystawić łączników na trasie Ojców-Skała-Wielmoża-Trzyciąż, zaopatrzyć ich w białe (okorowane) laseczki. Obracanie laseczką w ręku oznaczać będzie, że droga wolna, łącznik z laseczką nieokorowaną oznaczać będzie niebezpieczeństwo. Nadto na serpentynach ojcowskich zorganizują zasadzkę z zadaniem powstrzymania ogniem pościgu npla, tak długo jak tylko to jest możliwe, aby dać możność odskoku grupie, później wycofają się w ustalonym kierunku - lasy Ojcowa.

Dowódca plutonu „Granat” otrzymał zadanie: wystawić łączników od Trzyciąża do Poręby Dzierżnej, specjalną uwagę zwrócić na Wolbrom, dwóch łączników na rowerach celem badania trasy i utrzymania łączności wśród wystawionych łączni-ków (z zadaniem jak łącznicy „Mohorta”).

Wzmocniona kilku ludźmi drużyna „Tadka” zajmie stanowiska ogniowe w wyznaczonym miejscu z zadaniem: gdyby na szpital najechali Niemcy, związać ich walką tak długo, aż personel szpitala zdąży ewakuować rannych do lasu, następnie wy-cofać się i ubezpieczyć w lesie. Zajmowanie stanowisk, wystawianie łączników w dniach 3, 4, 5 lipca. Meldunki kierować na mp Wolbrom (u B. Gardeły).

Dr „Maks” po powrocie do Krakowa uzgodnił z dr Adamem Szebestą i dr Józefem Nowickim dyżury lekarskie w Porębie Dzierżnej. Sprawa przygotowań w terenie była w zasadzie zakończona. Na początku drugiej dekady czerwca „Rafał” wraz z „Zetą” i pozostałymi wrócili do Warszawy.

Zakończone przygotowania w terenie wydawały się przeprowadzone prawidłowo. Ale wracający do Warszawy „Rafał” nie wiedział, że Kedyw krakowski nie okrzepł jeszcze po stracie „Lutego”, ani tego, że w samym inspektoracie krakowskim AK (np. „Orion” - Aleksander Mikuła) dziwiono się wyborowi trasy odskoku na północ, zamiast na południe, do silnych ugrupowań AK znajdujących się w odległości zaledwie niespełna 25 km od Krakowa, ani też tego, że nie poczynił uzgodnień z dowódcą najsilniejszego, gotowego do boju oddziału znajdującego się na terenie obwodu AK „Olga”, „Hardym”, bo o istnieniu jego nie wiedział, ani też i tego, że inspektorat AK „Maria” - „Miechowski” pochłonięty był całkowicie i zaangażowany w prace związane z reorganizacją jednostek konspiracyjnych AK, czyli przejście na formacje wojskowo-bojowe, w tym 10 dywizji piechoty AK oraz zjednoczeniem z miejscowymi Batalionami Chłopskimi. Najprawdopodobniej nie był też zorientowany w skomplikowanej strukturze organizacyjnej terenowej AK w obwodach „Olga” i „Maria” i nie znał zależności między „Ponarem”, „Imielskim”, „Ziemią”, „Zawiślakiem” czy wieloma innymi ludźmi, z którymi się kontaktował.

Czy i w jakim stopniu zaważyło to na fazie realizacji samego odskoku, trudno dziś ocenić.


Przypisy:

  1. Razem z artykułem zamieszczono zdjęcia z dodatkowymi informacjami: „Zeta" (Halina Grabowska) - ur. 1923 r. studentka tajnej Politechniki Wydziału Architektury. Żołnierz ZWZ a potem AK wraz z matką. W „Parasolu” łączniczka I kompanii. Zagarnięta przez Niemców w operacji „Koppe”, zamordowana dn. 23.7. 1944 r. „Bobo” (Irena Sokołowska) - nie żyje.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi