Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1975), Plan akcji


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Piotr Stachiewicz, Akcja Koppe, Wydawnictwo MON, Warszawa 1975



Opracowanie planu odbyło się w składzie: dowódca batalionu „Parasol” kpt. „Pług”, zastępca dowódcy batalionu, a jednocześnie obserwator w operacji specjalnej „Koppe” -„Jeremi”, dowódca tejże operacji - „Rafał” oraz wyznaczeni przez niego zastępcy: pierwszy zastępca dowódcy operacji specjalnej - „Ali”, drugi zastępca - „Mietek”, trzeci zastępca „Warski”.

Drugi i trzeci zastępca dowódcy, choć w akcjach bojowych nie sprawdzeni jak i „Rafał” - nie budzą większych zastrzeżeń.

Nie można natomiast powściągnąć wątpliwości co do słuszności wyboru pierwszego zastępcy dowódcy operacji specjalnej, „Alego”. „Ali” - jedyny spośród całego grona dowódców - już poprzednio brał udział w akcji; od tej strony powinien go znać jeżeli nie „Rafał”, to w każdym razie „Jeremi” i „Kruszynka”. Był przecież starym Petowcem, a ostatnio pierwszym zastępcą dowódcy akcji „Kutschera”, „Lota” (Bronisława Pietraszewicza), oraz wchodził w skład grupy ubezpieczającej akcję. Wywiązanie się z obu tych zadań budziło przede wszystkim w nim samym, ale również i u innych zasadniczej natury zastrzeżenia. W akcji „Kutschera” ze zdenerwowania nie poradził sobie z otworzeniem teczki, zawierającej granaty, przez co nie użył ich w celu ochrony odskoku chłopców do samochodów; ponadto nie zastąpił rannego „Lota” w dowodzeniu, bowiem udał się do samochodów, przeznaczonych do odskoku, wcześniej niż ranny „Lot”". Wytworzyło to w nim samym szereg kompleksów i trwałych urazów, które chciał pokonać, biorąc udział w następnej akcji, mimo przestróg wielu swych przyjaciół i kolegów. Było zrozumiałe, że sam siebie chciał pokonać i pokazać, że dorównuje swoim kolegom. Zastanawia jednak, dlaczego „Jeremi” nie tylko zgodził się na jego udział w akcji, ale w dodatku powierzył mu tak ważną funkcje.

Była to zapewne wypadkowa koleżeńskiej przyjaźni z nie uświadomionym może w pełni ryzykiem. „Ali" był zaprzeczeniem bojowości, za to nosicielem i reprezentantem problemów etyczno-moralnych, nie tylko dla niego jednego charakterystycznych. Był dobrym strzelcem, wspaniałym i bezgranicznie uczciwym kolegą, w pełni zaangażowanym konspiratorem, chłopcem fizycznie wątłym, lecz o wybitnych walorach umysłowych i niezwykłych cechach charakteru. Wyczulony na krzywdę ludzką, nie znosił wprost wszystkiego, co wiązało się z przemocą, z zadaniem innemu człowiekowi bólu czy cierpień psychicznych. Z tych samych cech jego psychiki wynikał wstręt do występowania z bronią w ręku. Jego wybitne walory intelektualne usytuowały go w czołówce Petu, na pierwszych liniach wykonywania akcji ,,Wawer”, w tych wszystkich poczynaniach, w których działanie przeciwko wrogowi nie wiązało się z używaniem broni. Z drugiej strony jego duże poczucie odpowiedzialności i pełne zaangażowanie się w pracę konspiracyjną spowodowały, że wraz z gronem kolegów wszedł do oddziału „Agat”. Szkolił się wojskowo razem z nimi, wspólnie z dawnymi kolegami uczęszczał do szkoły podchorążych i brał udział we wszystkich ćwiczeniach i strzelaniach. Uważał to za swój oczywisty obowiązek, a wobec tego i w tej robocie należał do czołówki. Działalność ta dotykała - z jego punktu widzenia - problemów moralnych, które w gronie koleżeńskim były dyskutowane, rozważane i naświetlane z wielu stron, ale nie stawiała jeszcze jego samego wobec konieczności wyboru.

Uważał, że miejsce jego jest tam, gdzie toczy się walka o Ojczyznę, gdzie są jego koledzy i przyjaciele. Uważał, że obowiązkiem jego jest prowadzić ją w ten sam sposób, co oni. To dyktował mu rozum i cechy charakteru, ale natura nie zawsze chce się rozumowi podporządkować. Często odruchy wymykają się spod kontroli, jak w akcji „Kutschera”.

Była to osobista tragedia, lecz z punktu widzenia nałożonych na oddział zadań przeciwwskazanie do wprowadzenia go ponownie do zespołu akcyjnego, tym bardziej powierzenie mu funkcji tak zasadniczej wagi. Problem ten jednak przy opracowywaniu planu akcji nie został uwzględniony.

Przy ustalaniu trasy jazdy Koppego, na której wykonana będzie akcja, obecny był „Rajski”; przy ustalaniu zadań sanitariatu - „dr Maks”.

Przedyskutowano trzy plany, ujmujące trzy różne warianty przejazdu Koppego z Wawelu do budynku Akademii Górniczo-Hutniczej. W wyniku analizy zatrzymane się dłużej nad dwoma wariantami miejsc akcji: narożnik ul. Gertrudy i Zielonej i pl. Kossaka u wylotu ul. Powiśle.

Zgodzono się, że alternatywne miejsce wykonania akcji na narożniku ul. Gertrudy (obecnie Waryńskiego) i Zielonej (obecnie Sarego) jest znacznie gorsze od pl. Kossaka, zarówno z uwagi na niedogodność rozstawienia zespołu akcyjnego, jak i późniejszą trasę odskoku.

Wybrano więc trasę przejazdu Koppego z Wawelu: pl. Bernardyński, Podzamcze, Powiśle, pl. Kossaka. Miejsce akcji: narożnik ul. Powiśle z pl. Kossaka.

Był to punkt na trasie Wawel - Akademia Górniczo-Hutnicza, charakteryzujący się dość znacznym ruchem. Z placu Kossaka wychodziło szereg ulic w różnych kierunkach, stanowiących udogodnienie w razie nieprzewidzianych okoliczności. Jednym z głównych argumentów był również i ten, że niedaleka i mało uczęszczana droga z Wawelu do rogu placu Kossaka i ul. Powiśle nie pozwalała zwiększyć odległości pomiędzy samochodem Koppego i samochodem eskorty; przyjmowano, że jeden będzie jechał zaraz za drugim, plan akcji zaś przewidywał równoczesne zatrzymanie, ostrzelanie wozu Koppego i wykonanie na nim wyroku oraz rozprawienie się z obsadą samochodu ochrony.

Ustalona została również trasa odskoku z miejsca akcji. Wiodła ona ulicami: Retoryka, Garncarską, Dolnych Młynów, Michałowskiego, Batorego, Łobzowską, Szlak, Długą, Śląską do Łokietka, dalej przez przejazd kolejowy i Bronowice na szosę katowicką i z szosy w bok na Modlnicę i Biały Kościół, dalej Ojców, Skałę, Wolbrom i według poprzednio ustalonego planu.

Ponieważ Koppe przejeżdżał przez plac Kossaka pomiędzy godziną 8.55 i 9.15 - koncentracja zespołu miała nastąpić najpóźniej o godzinie 8.45. Grupa miała dotrzeć na plac piechotą, pojedynczo lub po dwóch, a samochody przyjechać na wyznaczone z góry miejsca pojedynczo, w odstępach dwuminutowych od 8.35 do 8.45.

Uczestnicy odbierali broń w następujących miejscach: na ul. Grodzkiej w firmie „Krach” od p. Marii Krach, na ul. Radziwiłłowskiej od p. Mazurkiewicza, i w różnych innych miejscach, gdzie ją dostarczyły łączniczki „Bobo”, „Basia" (Barbara Sroka) lub „Tomek” (Anna Szygalska). Dostarczenie lub odebranie broni i amunicji nastąpić miało pomiędzy godziną 8.00 a 8.30. Kierowca samochodu Chevrolet 3/4t „Pikuś” odebrał broń i część amunicji zapakowane w papierowe worki wprost z magazynu na ul. Dietla 55. Pozostali kierowcy otrzymali broń dla siebie od łączniczek w miejscach garażowania. Część granatów i amunicji oraz pozostałego wyposażenia kierowcy samochodów odbierają wprost z magazynów przy ul. Grzegórzeckiej, Starowiślnej, Krakowskiej, Paulińskiej.

Rozpatrując obsadę samochodów ostatecznie ustalono ją następująco: Chevrolet 3/4 t - bez zmian prowadzić ma „Pikuś”, Chevrolet 4t - „Wierzba”, BMW - „Bartek”, Mercedes-Diesel - „Otwocki” i Mercedes V170 - „Storch”.

Zadań dla łączniczki „Zety” na czas akcji nie przewidziano żadnych. Nie było takiej potrzeby. Sygnalizować bowiem przejazd samochodu, wiozącego Koppego z Wawelu do miejsca akcji miał zespół dokonujący rozpoznawania w składzie: „Rajski”, „Ina”, „Ada”, „Dzidzia”, „Kama” i „Dewajtis”.

Obie sanitariuszki: „Basia” i „Halina” znajdować się miały na punkcie sanitarnym w Porębie Dzierżnej, „dr Maks” zaś w Krakowie. Ustalono więc, że „dr Maks” oraz pozostali członkowie zespołu i „Zeta” oczekiwać będą i dołączą do „odskakującego” zespołu na ul. Łokietka, za przejazdem kolejowym, to znaczy prawie przy wyjeździe z Krakowa. Tam mają wsiąść na skrzynię wozu Chevrolet 4t i dalej jechać z pałą grupą. Zespół wykonujący akcję, poza kierowcami i „Jeremim”, miał liczyć osób dwanaście i podzielony został na cztery grupy:

I grupa uderzeniowa: dowódca operacji, równocześnie dowódca grupy „Rafał”, drugi zastępca dowódcy operacji „Mietek”, „Kruszynka”. Przy tej grupie znajdować się miał również „Jeremi”.

II grupa uderzeniowa: pierwszy zastępca dowódcy operacji, a równocześnie dowódca grupy „Ali”, „Akszak”, „Orlik” i kierowca „Pikuś”.

I grupa ubezpieczająca: trzeci zastępca dowódcy operacji, a równocześnie dowódca grupy „Warski”, „Ziutek” i „Rek”.

II grupa ubezpieczająca: „Korczak”, „Dietrich” i „Zeus”.

Przewidywane wyposażenie ogniowe zespołu ustalone zostało następująco[1]:

„Jeremi” - dwa pistolety krótkie z zapasowymi magazynkami;

„Rafał” - pistolet maszynowy (pm) typu „Sten”, 2 pistolety, dwa granaty;

„Mietek” - pm typu „Sten”, dwa pistolety, dwa granaty;

„Kruszynka” - pm typu „Sten”, 2 pistolety, 2 granaty;

„Ali” - pm typu „Sten", dwa pistolety, dwa granaty;

„Akszak” - pm typu „Sten”, dwa pistolety, dwa granaty;

„Orlik” - pm „Skoda”, dwa pistolety, dwa granaty;

„Warski” - pm typu „MP-40", jeden pistolet, dwa granaty:

„Ziutek” - pm typu „Schmeisser”, jeden pistolet, dwa granaty;

„Rek” - pm typu „Sten”, jeden pistolet, dwa granaty;

„Korczak” - pm typu „MP-40”, jeden pistolet, dwa granaty;

„Dietrich” - pm typu „Sten”, jeden pistolet, dwa granaty;

„Zeus” - pm typu „Błyskawica”, jeden pistolet, jeden granat.

Kierowcy wyposażeni zostali w pistolety krótkie, w samochodach zaś znajdować się miały pozostałe granaty. Wszyscy kierowcy mieli mieć zapasowe magazynki w liczbie od dwóch do sześciu. Pistolety krótkie na ogół typu „Vis”, granaty zaś typu „Filipinka”.

Usytuowanie poszczególnych grup przewidziano następująco: na narożniku pl. Kossaka i ul. Powiśle stoją „Jeremi”, „Rafał”, „Mietek”. Z pierwszej grupy uderzeniowej „Kruszynka” odsunięty jest parę metrów od narożnika w ul. Powiśle i stoi przy masce samochodu Chevrolet 3/4t, pozorując reperację silnika. Przy kierownicy siedzi „Pikuś". W samochodzie na skrzyni znajdować się ma druga grupa uderzeniowa w komplecie, tj. „Ali", „Akszak" i „Orlik". O parę metrów dalej w ul. Powiśle, w kierunku placu Na Groblach i Wawelu stoi pierwsza grupa ubezpieczająca: najpierw „Rek", a koło bramy Powiśle nr 5 „Ziutek" i „Warski". Druga grupa ubezpieczająca rozstawiona jest w rejonie placu Kossaka: prawie na środku placu „Dietrich", między Zwierzyniecką i Retoryka „Korczak", „Zeus" zaś - do czasu rozpoczęcia akcji - w restauracji na rogu Zwierzynieckiej i pl. Kossaka, a później w czasie akcji - przed nią.

Rozstawienie samochodów i ich ruch mają być następujące: Chevrolet 4 t stoi na jezdni położonej przy pl. Kossaka, prostopadłej do ul. Powiśle, i zadaniem jego jest zajechanie drogi samochodowi Koppego na ul. Powiśle, zatarasowanie przejazdu z ewentualnym dopuszczeniem do zderzenia. W celu wytrzymania zderzenia i tak już dość ciężka 4-tonowa ciężarówka będzie dodatkowo obciążona kamieniami-głazami. Po wykonaniu zadania bez uszkodzenia wozu, kierowca cofa się tyłem na poprzednie miejsce, a następnie skręcając dwukrotnie w prawo na pl. Kossaka wjeżdża w ul. Retoryka.

Chevrolet 3/4t stoi na ul. Powiśle w odległości około dwudziestu metrów od narożnika z placem Kossaka, z kierunkiem jazdy na pl. Kossaka. Zadaniem jego jest zabranie z pl. Kossaka - w miejscu zależnym od sytuacji - części zespołu i wyjazd ul. Retoryka.

BMW stoi na placu Kossaka w przedłużeniu ul. Retoryka, tuż przed skrzyżowaniem z ul. Zwierzyniecką z południowym kierunkiem jazdy. W końcowej fazie akcji podjechać ma na środek placu, obrócić i wjechać w ul. Retoryka.

Mercedes-Diesel stać ma na pl. Kossaka na jezdni objazdowej między ul. Zwierzyniecką a ul. Retoryka, W końcowej fazie akcji podjechać ma na środek placu, zabrać ludzi i wjechać w ulicę Retoryka,

Mercedes V 170 stać ma na pl. Kossaka na jezdni objazdowej także pomiędzy ul. Zwierzyniecką i Retoryka. Po zabraniu części zespołu akcyjnego wjeżdża w ul. Retoryka.

Zadania dla poszczególnych czterech grup ustalone zostały, jak następuje:

Na ul. Powiśle idąc od pl. Kossaka w kierunku placu Na Groblach i Wawelu stoją kolejno: I grupa uderzeniowa, II grupa uderzeniowa i I grupa ubezpieczająca, co oznacza, że Koppe - jadąc od strony Wawelu - najpierw będzie mijał I grupę ubezpieczającą, później kolejno II, a następnie I grupę uderzeniową. W ślad za nim, w analogicznej kolejności, zespół - wykonujący akcję - będzie mijało auto z ochroną Koppego. Wobec tego po zjeździe spod wzgórza wawelskiego wzdłuż ul. Bernardyńskiej Koppe zostanie zauważony przez „Rajskiego”, stojącego na rogu Gertrudy z widokiem na ul. Bernardyńską.

„Rajski” daje znać o jeździe Koppego „Inie”, która ma stać przy kościele św. Idziego od strony Wawelu. „Ina” daje sygnał „Adzie”, która ma stać na rogu Kanonicznej, a znak „Ady” przejmuje „Dzidzia”, stojąca na rogu Straszewskiego. „Dzidzia” sygnalizuje stojącej na ul. Powiśle pomiędzy Straszewskiego i pl. Na Groblach, przy rogu pl. Podzamcze „Kamie”, która daje znać „Dewajtis”, stojącej na wale wiślanym przy ul. Powiśle, naprzeciw placu Na Groblach. Znak „Dewajtis” widoczny jest dla „Rafała” i pozostałych uczestników akcji, rozstawionych na ul. Powiśle. Wtedy „Rafał” daje znak do rozpoczęcia akcji.

„Dietrich” i „Korczak” wyciągają pistolety. „Dietricha” widzi z okien restauracji „Zeus”, który przygotowuje broń do strzelania i opuszcza restaurację. „Wierzba” rusza Chevroletem 4t. Akcję rozpoczyna II grupa uderzeniowa, znajdująca się na skrzyni Chevroletu 3/4t, ostrzeliwując wóz Koppego. Prawdopodobnie wóz Koppego ją minie i dostanie się kolejno pod ogień I grupy uderzeniowej, która winna Koppego, jego adiutanta i kierowcę wozu zastrzelić, zabrać broń i dokumenty.

Wóz Koppego w momencie zrównania się z I grupą uderzeniową winien zostać zatrzymany przez zatarasowanie ul. Powiśle przez Chevrolet 4t. Jadący zaraz za wozem Koppego wóz ochrony ma zostać ostrzelany przez I grupę ubezpieczającą, a zlikwidowany przy zrównaniu się ze stanowiskami przede wszystkim II grupy uderzeniowej. Pierwsza grupa ubezpieczająca - po ostrzelaniu wozu ochrony – współdziała z drugą grupą uderzeniową i ubezpiecza zespół od strony placu Na Groblach.

W tym czasie II grupa ubezpieczająca ma osłaniać zespół akcyjny w następujący sposób: „Korczak” od wylotu Zwierzynieckiej w kierunku mostu Dębnickiego, „Dietrich” z kierunku Retoryka i Morawskiego, „Zeus” od strony wylotu Zwierzynieckiej na pl. Kossaka ze śródmieścia.

W sytuacji, przy której wynikałaby potrzeba ruszenia za samochodem Koppego, ma to wykonać Chevrolet 3/4t.

Zakończenie akcji ogłasza „Rafał”, a w przypadku jego ranienia lub zabicia - jeden z kolejnych trzech jego zastępców.

Kolejność samochodów w ruszającej po akcji kolumnie zostaje ściśle określona, tak samo jak i miejsca poszczególnych uczestników. Pierwszy jedzie BMW z „Bartkiem”, „Jeremim”, „Rafałem” i „Mietkiem”. Drugi Mercedes V170 ze „Storchem”, „Korczakiem” i „Dietrichem”. Trzeci Mercedes-Diesel z „Otwockim”, „Warskim”, „Ziutkiem” i „Rekiem”. Następny jedzie samochód Chevrolet 4t z „Wierzbą” i „Zeusem” w szoferce. W przypadku uszkodzenia Chevroleta „Zeus” i „Wierzba” dosiadają się do Mercedesa V170. Zamyka kolumnę opancerzony Chevrolet 3/4t z „Pikusiem” i „Alim” w szoferce oraz na skrzyni z „Akszakiem”, „Orlikiem” i „Kruszynką”. Zadaniem zespołu na skrzyni jest osłona kolumny od tyłu oraz - przy sinusoidalnej jeździe „Pikusia” rozrzucenie na części trasy gwoździ dywersyjnych w celu przebicia opon samochodów niemieckich, ewentualnie ścigających kolumnę.

Kolumna ma dojechać bez zatrzymywania się na ul. Łokietka, przy której - za przejazdem kolejowym - zabiera do Chevroleta 4t „dr Maksa”, „Ryśka”, „Tadeusza” i „Jacka”, a do BMW - „Zetę”. W przypadku niemożności ruszenia Chevroleta 4 t, po zatarasowaniu drogi Koppemu lub zderzeniu się z jego samochodem, czekający rozlokowują się w wozach pozostałych według rozkazu dowódcy akcji lub według rozkazu kolejnego zastępcy.

Zespół sygnalizujący jazdę Koppego z Wawelu opuszcza stanowiska kolejno po przekazaniu sygnału. Omówiono także szczegółowo rozmieszczenie sił nieprzyjaciela w rejonie akcji, a na trasie odskoku - szczególnie w Wolbromiu, który, uznano za najbardziej newralgiczne i trudne miejsce do przebycia na trasie. Decydując się na przeprowadzenie akcji na placu Kossaka, świadomie zdecydowano się na umiejscowienie jej w dzielnicy niemieckiej, a więc szczególnie nasyconej elementem wrogim. Istniały po temu jednak inne dogodne warunki, o których była mowa wyżej.

Siły niemieckie w rejonie akcji, która miała zostać przeprowadzona, rozpoznano następująco:

- Wawel, silny garnizon niemiecki różnych formacji wojskowo-policyjnych z racji siedziby gubernatorskiej i szeregu innych dostojników oraz reprezentacyjnych apartamentów recepcyjnych. (Odległość miejsca akcji od Wawelu wynosiła niespełna 500 metrów);

- ul. Gertrudy róg pl. Bernardyńskiej – siedziba dowództwa Wehrmachtu;

- ul. Franciszkańska l - Schutzpolizei Bereitschaft - pogotowie policyjne wyposażone w samochody;

- plac Na Groblach 5 - garaże Luftwaffe;

- plac Na Groblach 8 - jednostka Luftwaffe, której garaże znajdowały się na placu Na Groblach 5;

- dawne seminarium duchowne na ul. Powiśle - kwatera policji porządkowej;

- plac Na Groblach 9 - koszary pułku piechoty SS;

- ul. Retoryka - oddział SS;

- narożnik ul. Zwierzynieckiej i pl. Kossaka - urząd niemiecki.

Ponieważ zagęszczenie sił niemieckich w rejonie placu Kossaka było wielokierunkowe, stąd i grupy ubezpieczające nastawione były praktycznie na wszystkie kierunki wylotowe z placu Kossaka i sam plac.

Siły niemieckie w Wolbromiu nie zostały szczegółowo rozeznane, wiadomo było tylko, że są liczne i silne. Nie było jednak sposobu wyminięcia go.

Zaraz po ustaleniu planu akcji odbyła się odprawa ze wszystkimi. kierowcami, jeszcze w mieszkaniu nad Teatrem Starym przy pl. Szczepańskim 1. Poza kierowcami na odprawie był kapitan „Pług”, „Jeremi” i „Rafał”. Szczegółowo omawiano plan, z uwzględnieniem zadań poszczególnych kierowców. Na samym początku odprawy „Rafał” w sposób zaskakujący - przynajmniej dla części uczestników - zapytał:

- Kto na ochotnika decyduje się poprowadzić Chevrolet 4t zajeżdżający, a może nawet zderzający się z wozem Koppego?

Natychmiast zgłosił się „Otwocki” i „Rafał” przyjął bez dyskusji tę kandydaturę. Rozważano różne warianty zajechania drogi Koppemu, aż w końcu ustalono, że „Otwocki” zablokuje część, ul. Powiśle, zaś w pozostałą część ukośnie wjedzie - zależnie od sytuacji - „Pikuś”. W ten sposób wóz Koppego zostałby „zakleszczony” pomiędzy dwoma samochodami zespołu, wykonującego akcję.

Po dyskusji, postanowiono skorygować pierwotny plan i przesunąć na pl. Kosaka zapasowego kierowcę „Ryśka”, który miał oczekiwać z częścią zespołu na ul. Łokietka, by, w razie ranienia któregoś uczestnika w czasie samej akcji, mógł go zastąpić. Zadań na pl. Kossaka w czasie akcji nie miał żadnych poza tym, że powinien oczekiwać w charakterze ewentualnego zmiennika. Miejsce w odskoku zająć miał w Chevrolecie 3/4 t.

Z uwagi na konieczność przeprowadzenia dalszych odpraw przedakcyjnych i ścisłego wyuczenia się przypisanych im zadań przez wszystkich uczestników akcji, jak też i na poczynione przez „Rafała” uzgodnienia w terenie, ustalono wystawienie akcji na środę dnia 5 lipca 1944 r. (Używamy ówczesnego określenia — analogicznie jak i w innych przypadkach: „wystawienie akcji", co oznaczało zajęcie stanowisk przez zespół, wykonujący akcję według ustalonego planu).

Pozostałe odprawy przedakcyjne odbywały się nie tylko w uprzednio wymienionych lokalach, lecz także - na przykład - na plaży nadwiślańskiej; grupa chłopców wyglądała jak beztrosko nudząca się młodzież. Pod tymi jednak pozorami trwała wytężona praca: wyuczenie się na pamięć własnego programu działania, obliczonego co do sekundy, a także zadań pozostałych uczestników akcji.

Drugiego lipca pociągiem nocnym wyjeżdża z Krakowa do Warszawy kapitan „Pług”.

Plan akcji i powrotu zespołu do Warszawy został ostatecznie zamknięty.

Dopiero teraz uczestnicy (oczywiście poza „Jeremim”, „Rafałem” i jego zastępcami) dowiedzieli się po raz pierwszy, w kogo akcja jest wymierzona i jakie przypisano jej znaczenie.

Równocześnie 4 lipca „Wierzba” raz jeszcze zostaje wysłany do Wolbromia w celu rozpoznania sił niemieckich, stacjonujących w tym największym na trasie odskoku mieście, a „Ziutek” i „Pikuś” rowerami przemierzają trasę do Ojcowa.

Nadchodzi dzień 5 lipca 1944 r.

Od świtu gorączkowe przygotowania, jazdy z Wieliczki, Tyńca, koncentracja samochodów, broni, ludzi. Wszyscy zajmują stanowiska zgodnie z ustalonym planem i ściśle według określonego czasu.

O godz. 8.50 dwudziestu ośmiu ludzi z „Parasola” czeka na swych posterunkach, nie licząc tych spoza oddziału, którzy wiedząc o planowanej akcji, czekają w Krakowie i w terenie na współdziałanie lub tylko na wynik akcji. Rejon pl. Kossaka i sam plac wyglądają normalnie, jak codziennie. O godz. 8.45 półciężarówka zakryta plandeką - nie dojeżdżając do pl. Kossaka - zatrzymuje się przed rogiem na ul. Powiśle. Wysiada z niej młody chłopak, podnosi maskę samochodu i z kluczem monterskim w ręce zaczyna coś majstrować w silniku. To Chevrolet 3/4t, prowadzony przez „Pikusia”, ulega „naprawie” przez „Kruszynkę”. Pod plandeką siedzi II grupa uderzeniowa z bronią w pogotowiu.

Opodal samochodu na ul. Powiśle w kierunku Wawelu jacyś chłopcy ciekawie wyglądają z bramy domu, zażarcie rozprawiając. To „Warski” i „Ziutek”. Niedaleko inny chłopiec zajada lody. To „Rek” delektuje się nimi, by nie skończyły się przed przejazdem „Koppego”. Na rogu ul. Powiśle i pl. Kossaka trzech innych chłopców z ożywieniem prowadzi rozmowę. To „Jeremi” z „Rafałem” i „Mietkiem” gestykulacją pomagają sobie przekonać postronnych przechodniów i ewentualnych obserwatorów, że nic ich nie obchodzi poza omawianym tematem.

Na placu Kossaka „Korczak”, spokojnie patrząc w przestrzeń, przechadza się, raz po raz zerkając na zegarek, jak gdyby czekał na dziewczynę. „Dietrich” zaś, stojący w pobliżu przystanku tramwajowego, skraca sobie czas „oczekiwania na tramwaj” czytaniem „Krakauera” („Krakauer Zeitung”).

Najlepiej z nich wszystkich ma młodzieniec, siedzący w knajpce na rogu ul. Zwierzynieckiej, „Zeus”. Popija sobie zimne piwko i ze znudzeniem patrzy przez szybę wystawową na przejeżdżające samochody niemieckie, jakieś cztery samochody czekające na pl. Kossaka, niemrawo sunących ludzi i dwóch facetów, z których jeden czyta gazetę, czekając chyba na tramwaj, a drugi - przechadzając się - czeka na kogoś.

Postronny widz nie połączy ich więzią, a nawet nie zauważy na twarzach olbrzymiego, do granic wytrzymałości nasilonego napięcia nerwowego. Co najwyżej zdziwi go, że mimo dużego upału i pięknego słonecznego dnia - kilku młodych ludzi ubranych jest zbyt ciepło i przezornie, w długich i luźnych trenczach, chociaż na deszcz się nie zanosiło.

Tak upływają sekundy, minuty i dziesiątki minut, każda z nich pogłębiając zdenerwowanie uczestników akcji.

Około godz. 9.20, a więc po trzydziestu minutach oczekiwania, od strony Wawelu: ulicą Powiśle zbliżają się do „Rafała” „Dewajtis” i „Kama”. Niosą od „Rajskiego” wiadomość, że Koppe wyruszył przed chwilą z Wawelu i pojechał ulicą Straszewskiego. „Rafał” daje znak do zlikwidowania wystawienia akcji.

Zawiedzeni chłopcy są w okropnych nastrojach. Napięcie nerwowe - zamiast znaleźć ujście w akcji - przemieniło się w gorycz zbędnego oczekiwania. I znowu łączniczki odbierają broń, samochody odwożą wyposażenie do magazynów, a chłopcy zdążają na zwołaną przez „Rafała” odprawę. Postanowiono: dzień wypoczynku i drugie wystawienie akcji w piątek, 7 lipca. „Wierzba” z „Ziutkiem” otrzymują rozkaz udania się na terenowe punkty kontaktowe i powiadomienie o przesunięciu akcji. „Dr Maks” jedzie do Poręby Dzierżnej sprolongować dyżury lekarskie. Cała organizacja terenowa musi ulec natychmiastowemu rozproszeniu i równoczesnej mobilizacji na 7 lipca.

Powoli przychodzi odprężenie. Nie pierwszyzna to dla części z nich. I tak się już zdarzało. Choćby przy akcji „Kutschera”.

Dzień 6 lipca schodzi na odpoczynku. „Rafał” wprowadza zmianę w systemie łączności: w przypadku gdy wiadomo już będzie, że Koppe nie pojedzie ulicą Powiśle, „Dewajtis” ani z „Kamą”, ani sama - nie podchodzi do „Rafała”, a umówionym znakiem ma go poinformować ze swego miejsca o odwołaniu akcji. Tak będzie bezpieczniej.

Świtem dnia 7 lipca koncentracja odbywa się analogicznie jak poprzednia. O godz. 8.50 wszyscy oczekują na stanowiskach, tak w Krakowie, jak i w terenie, O godz. 9.50 „Dewajtis” daje znać o konieczności odwołania akcji. „Rafał” daje znowu rozkaz zlikwidowania wystawienia akcji - po godzinie wyczekiwania. Tym razem Koppe w ogóle nie wyjechał z Wawelu; jak się później okazało - odbywało się tam posiedzenie „rządu” Generalnej Guberni. Jednakże w godzinach rannych dnia 7 lipca nie wiadomo było, co się z nim stało i czy w końcu wyjedzie, ale przeciąganie oczekiwania całego zespołu ponad godzinę uznano za zbyt ryzykowne z uwagi na dużą infiltrację ulic Krakowa przez cywilnych agentów policji. Znowu cała maszyna organizacyjna zmienia stan gotowości bojowej. Znowu odprawa, konieczność powiadomienia terenu i ustalenia trzeciego, kolejnego terminu. Sobota i niedziela odpadają. Poniedziałek, jako dzień następujący po niedzieli, też niepewny. Wobec tego zdecydowano wtorek, 11 lipca, godzinę pozostawiając bez zmian. Trzeba jak uprzednio zdemobilizować teren i przesunąć całą organizację na dzień 11 lipca. Ba, chłopcy to znają, choć i oni ledwo wytrzymują, ale jak przyjmie to teren? Czy nie pomyśli, nie znając szczegółów, że te przymiarki do niczego nie prowadzą i - mimo formalnego wykonania rozkazów - wewnętrznie się nie zdemobilizują? Musiał brać to pod uwagę „Rafał”, skoro tym razem wysyła w teren „Mietka” i „Ziutka”, „Alego” i „Wierzbę”, „Warskiego” i „dr Maksa”.

Wolbrom - lokal kontaktowy „Ziemi”. Wolbrom - raz jeszcze rozpoznawanie sił niemieckich; Poręba Dzierżna; Udorz - punkt kontaktowy; Żarnowiec - komenda obwodu; oto ich trasy. Uzgodnienia w Krakowie z „Rakiem”, dr A. Szebestą, „Osą-Twardym”. I powrót chłopców na własne kwatery.

„Kruszynka” wspomina:

„...Ze spuszczonymi oczami wracamy na meliny. Chłopcy miny mają więcej niż skwaszone. Siła wyższa - widocznie jest przeznaczone, byśmy zwiedzili lepiej Kraków i opóźnili swój powrót do Warszawy. Każdy ma już tego dość. Dwa tygodnie niemal upłynęło, a my stoimy na martwym punkcie i nie wiadomo, jak długo jeszcze będziemy mieli tu siedzieć. Sytuacja jest o tyle niekorzystna, że nasze ubranie rzuca się w oczy (z uwagi na broń i magazynki musieli chodzić w długich płaszczach mimo upału — przyp. autora), a także przebywanie w jednym miejscu całego zespołu ludzi, wiele mówi samo za siebie. Tak więc czas mógł spłatać nam jedynie figla. Na kwatery wracamy w paskudnym nastroju. „Rek” pociesza nas, że do trzech razy sztuka, i teraz na pewno go złapiemy. Mówił jednak nieprzekonywająco i sam we własne słowa nie wierzył. Rozmowa nie kleiła się. Ciężko tej nocy zasnąć. Wszyscy myślimy.”[2]


Przypisy:

  1. Pistolety maszynowe: typu „Sten” Mk II produkcji angielskiej fabryki broni w Enfield z roku 1941, CZ zwany popularnie Skodą, model 247 z roku 1938 Ceska Zbrojovka, Schmeisser Haenel typu MPi 41 produkcji niemieckiej fabryki broni „Erma w Erfurcie, MPi 40 produkcji niemieckiej fabryki brom Steyer - Daimler-Buch, Merz-Werke we Frankfurcie nad Menem, oraz Błyskawica polskiej produkcji w okresie okupacji (Jarosław Lugs: Handfeuerwaffen, Praha 1956; wyd. niemieckie: Berlin 1973, póz. 885, 886, 894, 904).
  2. Rękopiśmienne wspomnienie „Kruszynki” – w posiadaniu autora.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi