Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Stanisław Dąbrowa-Kostka (1972), Wielka krakowska wsypa


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Rozdział w: Stanisław Dąbrowa-Kostka, W okupowanym Krakowie



W skład utworzonego z początkiem roku 1940 Krakowsko-Śląskiego Obszaru IV Związku Walki Zbrojnej weszły Okręgi: Kraków i Śląsk, oraz Podokręg Zagłębie Dąbrowskie. Komendantem Obszaru IV mianowany został gen. „Prawdzic", funkcję szefa sztabu objął mjr „Kabat". Okręgiem ZWZ Kraków dowodził płk dypl. „Róg", Okręgiem ZWZ Śląsk por. mgr „Hajducki". Podokręgiem ZWZ Zagłębie Dąbrowskie ppłk „Skawa".

Siedzibą dowództw Obszaru IV i okręgu krakowskiego był Kraków. Stąd sterowano przygotowaniami powstańczymi i kierowano walką bieżącą na terenie ówczesnego dystryktu krakowskiego, w granicach GG, oraz na włączonych do Rzeszy terenach Górnego Śląska, Ziemi Cieszyńskiej, Ziemi Opolskiej, Zagłębia, części powiatu olkuskiego, Zawiercia i Chrzanowa. Z końcem roku 1940 obejmująca dziesiątki tysięcy ludzi sieć organizacyjna Obszaru IV miała już poważne osiągnięcia w zakresie przygotowań powstańczych i znaczne rezultaty w walce bieżącej.

Trudna i niebezpieczna praca w warunkach terroru i przeciwdziałania hitlerowskiej służby bezpieczeństwa przynosiła raz po raz ofiary w aresztowanych i bezlitośnie mordowanych. Z czasem sporadyczne i oderwane ciosy nieprzyjaciela trafiać poczęły celniej, powodowały groźne wsypy. 27 sierpnia 1940 r. zginął w Wiśle, po kilkudziesięciominutowej walce, osaczony przez usiłujących aresztować go gestapowców, komendant okręgu śląskiego por. mgr „Hajducki". Wkrótce potem, w grudniu tego samego roku, wraz z paruset żołnierzami śląskiej siatki ZWZ gestapowcy aresztowali kolejnego komendanta inż. „Hutnika". Przewlekła wsypa rozprzestrzeniła się niebezpiecznie i w rezultacie spowodowała całkowite rozbicie Okręgu ZWZ Śląsk. Ostatecznie, wiosną 1941 r., a więc krótko przed napadem na Związek Radziecki, Niemcy zdołali rozbić doszczętnie Komendę Obszaru IV i na pewien czas sparaliżować jego działalność. Trudno po latach dojść czy i w jakim stopniu likwidacja Komend Obszaru i Okręgu Kraków miała związek z wcześniejszymi miejscowymi wsypami i z wsypami na Śląsku. Faktem są ścisłe powiązania i stały kontakt śląskiej sieci organizacyjnej z dowództwami w Krakowie oraz istnienie w tym mieście bardzo aktywnych punktów kontaktowych okręgu śląskiego. W Krakowie miały miejsce spotkania szefa Związku Odwetu Okręgu Śląsk, inż. „Rawicza", z ówczesnym szefem ZO Obszaru IV drem „Dyrektorem". Spotkania te odbywały się przy ulicy Jana, w kawiarni „Pani", która, niestety - jak to się potem okazało - inwigilowana była przez Gestapo. Działająca z rozmachem i bardzo czynna sieć śląskiego ZO nie została zgodnie z założeniami oddzielona ściśle od pozostałych ogniw konspiracji. Sieć ta, realizując zadania walki bieżącej na własnym terenie i sięgając swoimi zespołami głęboko w Rzeszę, potrzebowała nieustannie materiałów bojowych. Przerzuty osób i materiałów oraz stała łączność z Krakowem odbywały się przy udziale kolejarzy. Wydaje się także, że po niemieckich uderzeniach w okręg śląski, Kraków nie zastosował koniecznych środków ostrożności.

Powojenne relacje omawiające źródła i szczegóły wsypy są kontrowersyjne. Każda spośród osób, które przeżyły, znała tylko wycinek całości. Wydaje się, iż wówczas, doraźnie, nie zdołano odtworzyć biegu wypadków. Nie są znane żadne dokumenty polskie lub niemieckie, które ukazywałyby całokształt tej sprawy, nie ulega jednak wątpliwości, że Niemcy musieli wiązać wzajemnie ujawnione elementy, że z pewnością orientowali się, iż w gruncie rzeczy rozszyfrowane siatki, grupy i zespoły stanowią jeden organizm.

Nocą 9/10 marca 1941 r. nastąpiły aresztowania w krakowskiej sieci ZO dowodzonej przez kpt. „Jaszcza". W mieszkaniu przy ulicy Bandurskiego 6 stanowiącym lokal konspiracyjny gestapowcy ujęli Alinę Angielską, a tuż potem, przy Bema 2, „Tosię", jej męża Bolesława, siedemnastoletniego syna Romana i kilka jeszcze osób, wśród których był także mjr Szafarczyk. Wpadka ta spowodowała konieczność odejścia na inny teren kpta „Jaszcza". Energicznemu działaniu kolejnego dowódcy Podokręgu ZO Kraków por. „Czesława" zawdzięczać należy, że wsypa siatki została zlokalizowana i nie zatoczyła szerszego kręgu. Bezpośrednia przyczyna tych aresztowań nie jest jasna[1].

Krótko potem nastąpiła owa potężna wsypa, która spowodowała likwidację Krakowsko-Śląskiego Obszaru ZWZ. Sądzić należy, iż wpadka w siatce kpt. „Jaszcza" nie miała związku z wsypą Komendy Obszaru IV, a w każdym razie związku takiego trudno się doszukać. Według najbardziej prawdopodobnej wersji wsypę Komendy Obszaru spowodować miał nieznanego nazwiska kolejarz mieszkający w Krakowie przy ulicy Św. Krzyża i pełniący funkcję łącznika ze Śląskiem.

Wydano na niego wyrok śmierci. Wykonanie wyroku nakazano zespołom „Jaszcza" i „Halnego"[2]. Niestety, przygotowania do akcji trwały zbyt długo, podczas rozpoznania nastąpiły komplikacje.

9 kwietnia gestapowcy aresztowali inż. „Porywa". W tym samym dniu ujęli także szefa ZO Okręgu Kraków mjra dra „Kozaka". Aresztowanych poddano od razu bezlitosnym torturom. Energiczne śledztwo przyniosło dalsze nazwiska i adresy. Tuż po ujęciu „Kozaka" pojawili się gestapowcy u „Haliny" przy ulicy Krowoderskiej 55; nie zastali jej wprawdzie, ale aresztowali rodziców, a w mieszkaniu założyli trwający szereg następnych dni kocioł. 11 kwietnia policja wpadła do jednego z konspiracyjnych laboratoriów ZO przy ulicy Starowiślnej. Pracujący tam nie znanego nazwiska lekarz ze Śląska w ostatniej chwili zdołał popełnić samobójstwo. Następnego dnia, w sobotę, 12 kwietnia, aresztowany został w swoim mieszkaniu, przy ulicy Lubomirskich 11, szef krakowskich konspiracyjnych laboratoriów ZO mgr „Jerzyk".

Wsypa przybrała potężne rozmiary. Starano się ją lokalizować, lecz na to chyba było już za późno. Przenoszącej się z miejsca na miejsce, nocującej także w produkujących dotąd naboje termitowe laboratoriach „Halinie", za którą rozesłano listy gończe[3], mjr „Kabat" nakazał usunąć się z zagrożonego terenu i wyjechać do Warszawy.

19 kwietnia Niemcy zadali decydujące uderzenie. W oficynie przy ulicy Sławkowskiej 6 aresztowano szefa sztabu Obszaru IV mjra „Kabata". Do zastawionego tam gestapowskiego kotła wpadali wszyscy nadchodzący. Wśród ujętych 38 oficerów i pracowników Komendy Obwodu oraz czołowych działaczy krakowskiej konspiracji znalazł się także przewodniczący Okręgowego Komitetu Robotniczego PPS Józef Cyrankiewicz.

Komendant Krakowsko-Śląskiego Obszaru gen. „Prawdzic" zatrudniony był fikcyjnie, jako ekspedient, w prowadzonym przez mjra „Leona" sklepie z materiałami piśmiennymi przy ulicy Zwierzynieckiej 14. W tym doskonałym punkcie odbywały się zazwyczaj odprawy z szefem sztabu mjrem „Kabatem" i tam kierowane były nieliczne łączniczki mające bezpośredni kontakt z komendantem. Zaraz po aresztowaniu „Porywa" „Kabat" zameldował o tym fakcie gen. „Prawdziwcowi", lecz stwierdził, że niebezpieczeństwa nie ma, gdyż aresztowany nie zna żadnej z jego melin. Niestety, było inaczej. Inż. „Poryw" wysyłał zimą do mieszkania „Kabata" węgiel i zapomniał o zniszczeniu zapisków. Adres znaleźli gestapowcy. Ustalenie dalszych szczegółów nie było dla nich sprawą trudną. Tą drogą trafili na Sławkowską 6.

20 kwietnia - rankiem jak codziennie - gen. „Prawdzic" pojawił się w sklepie. W głębi lokalu odwrócony plecami siedział jakiś cywil. „Leon" zachowywał się dziwnie. Na jego twarzy widniały wyraźne ślady pobicia. Zapytany o przyczynę sińców i zadrapań opowiedział bajeczkę o wypadku tramwajowym, lecz znać było, iż jest w stadium krańcowej rozpaczy. Chwilę później nadszedł jeden jeszcze gestapowiec i „Leona" zabrano. Odchodząc próbował on zamknąć sklep na klucz i zwolnić „Prawdzica", lecz nie pozwolono mu na to. Zignorowany na razie „ekspedient" pozostał sam. Na zewnątrz sklepu, po ulicy, spacerował cywilny agent. Może otwarty sklep miał być pułapką? Generał rozważał szansę ucieczki, gdy nieoczekiwanie nadeszła jego żona. W krótkich słowach zorientował ją w sytuacji i skłonił do odejścia. Spacerujący gestapowiec oddalił się nieco. „Prawdzic" błyskawicznie opuścił sklep i uskoczył z pola widzenia. Uchodząc bocznymi ulicami sprawdzał raz po raz, czy nie jest śledzony. Wkrótce wyjechał z Krakowa. Komendanta Obszaru uratowała zimna krew i łut szczęścia.

Niestety, szczęście nie dopisywało wszystkim. Na rogu ulic Jana i Tomasza dopadli gestapowcy nie mogącego dalej uciekać, rannego w nogę, płka „Zbaraża", na Osiedlu Oficerskim ranili w czasie pościgu i ujęli płka dypl. „Żubra".

Groźna wsypa wyszła poza ZWZ, przeniknęła do innych organizacji, ogarnęła teren. Liczne aresztowania miały miejsce we wszystkich niemal inspektoratach krakowskiego okręgu ZWZ. Jeszcze w kwietniu wpadli Niemcy w Muszynie na trop przerzutów granicznych Tajnej Organizacji Wojskowej, która miała wówczas kontakty z mjrem „Kozakiem". 3 maja aresztowano w Krakowie inż. Tadeusza Kielanowskiego, nocą 3/4 maja oficerów sztabu okręgowej komendy TOW - „Rysia", „Stefana" oraz kilka osób z ich otoczenia. W ciągu maja przestała istnieć podhalańska siatka TOW płka „Witolda". Gestapo ujęło około trzydziestu dywersantów z tej siatki i wykryło tajne magazyny broni. Z końcem kwietnia aresztowano w Krakowie ówczesnego okręgowego komendanta Szarych Szeregów Seweryna Udzielę i jednego z najbliższych jego współpracowników Aleksandra Jamrozka, w ciągu następnych dni Niemcy zlikwidowali rzeszowski sztab tej organizacji ujmując Władysława Luteckiego, Józefa Kreta i wielu innych.

W drugiej połowie kwietnia, w mieszkaniu rodziny przebywającego wówczas za granicą płka policji polskiej Ludwika Drożańskiego, przy ulicy Siemiradzkiego 9, gestapowcy aresztowali „Halnego", któremu w roku ubiegłym udało się zbiec z więzienia Montelupich[4]. Wraz z „Halnym” zabrano żonę pułkownika, Marię Drożańską, jej córkę i syna. W tym samym czasie ujęto „Herburta".

20 maja wpadł w ręce niemieckie ppor. „Mikołaj" dowodzący jednym z zespołów dywersyjnych podległych „Halnemu". Nocy następnej, 20/21 maja, policja niemiecka otoczyła stanowiący bazę zespołu „Mikołaja" tartak przy ulicy Rymarskiej.

Gestapowcy wyłamali zamek. Trzech spośród nich wdarło się do budynku. Wąską klatką schodową, po kilka stopni naraz, biegli z gotowymi do strzału pistoletami ku zajmowanemu przez „Kryńskiego" malutkiemu pokoikowi w mansardzie. Snopy światła ręcznych latarek omiotły drzwi i skoncentrowały się w jednym miejscu... Brakowało klamki. Wrzeszcząc głośno, walili kolbami. Żądali natychmiastowego otwarcia.

Nagle drzwi ustąpiły. Wewnątrz było ciemno. Ostrożnie władowali się w tę ciemność i wtedy wybuchła strzelanina... Jeden po drugim spadali w dół rycząc nieludzko z bólu i strachu. Wygramolili się z domu i wpełzli między sterty schnących desek.

Za nimi wyszedł „Kryński". Siedemnastoletni chłopiec, boso i w jasnobłękitnej piżamie, choć ranny, wyglądał na rozbawione dziecko. W obu rękach dzierżył duże pistolety. Na spodniach rosła plama krwi. Stąpając powoli podszedł do osłupiałej z obawy o życie syna matki i ucałował ją, uściskał ojca i ruszył ku wyjściu.

Tuż za progiem skoczył na niego Niemiec, lecz „Kryński" zwinnie uniknął napaści i jednym strzałem powalił przeciwnika. Chwilę później kilkoma nabojami zgonił ze swej drogi resztę napastników i wydostał się poza obręb tartaku.

Dopiero po paru minutach zdecydowali się Niemcy na ponowne najście domu Karola i Pauliny Karwatów. Teraz już nie napotkali oporu. Telefonicznie wezwali posiłki policyjne i karetki pogotowia dla swych ciężko ranionych kamratów. Podczas gdy młody oficerek SS wygrywał na pianinie, kilkudziesięciu hitlerowców przeprowadzało rewizję przeszukując dom i tartak. Byli wyraźnie przerażeni i w bardziej niepewne miejsca wlekli ze sobą Karwatową. Po paru godzinach bezowocnych poszukiwań zabrano Paulinę Karwat na Pomorską, gdzie spotkała potwornie już skatowanego męża i podobnie zmasakrowanego „Mikołaja", który był dowódcą jej syna.

„Kryński" szczęśliwie przebił się przez pierścień otaczającej tartak policji i dotarł na Podgórze, do mieszkania por. inż. „Malczewskiego", gdzie uzyskał pierwszą pomoc. Niestety, nie cieszył się długo wolnością: już w lipcu wpadł w ręce nieprzyjaciela ujęty w Ojcowie przez granatowego policjanta Nowaka[5].

l czerwca w Nowym Targu gestapowcy aresztowali zastępcę szefa granicznych przerzutów kurierskich kpt. „Adolfa II". Krótko potem aresztowano w Krakowie przybyłego do „Adolfa II" z Warszawy kuriera „Topora" i sekretarkę „Kaczkę", a w dniu 13 lipca - „Barbarę".

13 czerwca gestapowcy trafili do pracowni bieliźniarskiej przy ulicy Grodzkiej 9, która była własnością „Pytii". Mieszkanie to stanowiło, w miarę potrzeby, punkt kontaktowy, lokal odpraw, kwaterę, skrzynkę meldunkową, punkt rozdziału prasy i biuro konspiracyjne. Niejednokrotnie magazynowano tam znaczne ilości prasy i ulotek, broń oraz materiały dywersyjne. Z lokalu korzystał nieustannie „Halny" i jego zastępca „Cyprian", wielu dywersantów z siatki „Halnego", kpt. „Adolf II" i ludzie z jego siatki, kurierzy i ludzie z kontrwywiadu. Prócz „Pytii" aresztowano wówczas jej siostrę „Sławę" i brata Alfreda Ułana. Wpadka przy Grodzkiej 9 nie spowodowała dalszych strat tylko dzięki zimnej krwi, rozwadze i bohaterskiej postawie „Pytii".

20 czerwca aresztowany został ówczesny kierownik obszarowej Samodzielnej Organizacji Informacji, Propagandy i Walki Cywilnej płk „Prezes".

Katastrofalna wsypa wytrąciła z konspiracyjnych szeregów setki wartościowych ludzi. Jej jaśniejszym epizodem było wyrwanie z rąk niemieckich przebywającego w Oświęcimiu, od jesieni ubiegłego roku, Komisarza Cywilnego ZWZ przy Komendzie Obszaru dra „Tadeusza". Aresztowany we wrześniu 1940 r. dr „Tadeusz" nie został wówczas przez Niemców rozszyfrowany, ale jako powiązany ze sprawą nielegalnie wystawionych paszportów wysłany został do obozu koncentracyjnego. Podczas wiosennej wsypy Komendy Obszaru IV padło nazwisko Komisarza Cywilnego. „Tadeusza" sprowadzono z Oświęcimia w celu dokonania konfrontacji z innymi aresztowanymi. Ponieważ jednak był w straszliwym stanie i nie nadawał się do przesłuchań, Niemcy postanowili go podleczyć i skierowali go do szpitala Św. Łazarza, pod opiekę dra Oszasta.

Wiadomość o sprowadzeniu więźnia i umieszczeniu go w szpitalu uzyskał niezwłocznie kontrwywiad ZWZ. Przy czynnym współudziale Janiny Orzelskiej, żony „Tadeusza", nawiązano z chorym kontakt osobisty i poinformowano go o przygotowywanym odbiciu. W dniu 11czerwca Janina Orzelska zaniosła mężowi jedzenie i przekazała równocześnie odpowiednio spreparowane wino i papierosy przeznaczone dla dyżurującego policjanta. Mimo pewnych oporów policjant zapalił w końcu zaprawiony środkiem nasennym papieros i zdrzemnął się. Chwilę tę wykorzystał więzień i uciekł uzgodnioną uprzednio trasą do sutereny, gdzie przejęty został przez zespół bojowy GL PPS . Uwolnionego ewakuowano Wraź z żoną do Warszawy, gdzie pod fałszywym nazwiskiem doczekali końca wojny.

Aresztowanych poddawano wyszukanym torturom orientując się, że błyskawiczne wykorzystanie wymuszonych w śledztwie zeznań prowadzi na nowe ślady. Bestialskie metody gestapowców przekraczały granicę ludzkiej wytrzymałości. Łamani fizycznie i moralnie ludzie poddawali się. Z przesłuchań wleczono ich do cel opuchniętych, sinych, skrwawionych i nieprzytomnych. Niestety, nie wszyscy wytrzymali cierpienia zadawane przez wynaturzonych i zwyrodniałych sadystów. Dzielni i wartościowi na wolności, podawali teraz nazwiska i adresy powodując dalsze straty. Wsypa rozprzestrzeniła się szybko sięgając poza Kraków i siejąc spustoszenie w zarażonych nią ogniwach terenowych.

Reakcja konspiracyjnego kontrwywiadu nastąpiła zaraz po pierwszych aresztowaniach. Na zahamowanie wsypy lub chociażby na złagodzenie jej skutków było już jednak za późno, chociaż zawieszono niezwłocznie działalność szeregu zagrożonych punktów kontaktowych, wydano nakazy zmiany kwater i przerwania kontaktów osobistych. Kontrwywiad orientował się, że niektórzy z aresztowanych sypią. Próby kontaktu z uwięzionymi nie dawały początkowo żadnych rezultatów, lecz w końcu, w wyniku konsekwentnych starań, udało się uzyskać łączność przez grypsy.

Praca sztabu Obszaru IV częściowo została zawieszona następnego dnia po aresztowaniu mjra „Kabata". Jeszcze łudzono się, że wsypa może zostać zlokalizowana. W miarę jednak rozwoju wypadków ustawała działalność kolejnych oddziałów sztabu, aż wreszcie zamarła zupełnie. Podobnie rzecz się miała ze sztabem okręgu, który również musiał zawiesić pracę. Aresztowania, które ciągnęły się aż do jesieni, objęły wszystkie szczeble dowodzenia sięgając do komend obwodu i placówek.

Ewakuowany początkowo poza Kraków gen. „Prawdzic" odszedł do Warszawy obejmując tam stanowisko zastępcy Komendanta Głównego ZWZ. Opuścić musiał także Kraków zagrożony aresztowaniem dotychczasowy komendant okręgu płk dypl. „Róg", który objął funkcję komendanta Okręgu Białystok. Wraz z nim wyjechał jego adiutant por. „Słomka". Na stanowisko komendanta Okręgu Polesie odszedł dotychczasowy inspektor krakowski ppłk „Turnia-Limanowski" – również zabierając swego adiutanta ppor. „Rysia-Zawoję". W Sandomierskie skierowany został dotychczasowy obszarowy szef granicznych przerzutów kurierskich mjr „Skałka", lecz odejście z Krakowa nie uchroniło go przed aresztowaniem. Wśród wielu innych Niemcy ujęli, w początku sierpnia, zastępcę komendanta Obwodu ZWZ Kraków-Powiat ppor. „Żegotę". Idącą w setki liczbę ofiar wsypy nie da się nigdy zapewne zestawić w pełną listę imion, nazwisk, pseudonimów i funkcji.

Jedną z konsekwencji wsypy był rozkaz Komendy Głównej ZWZ z dnia l lipca 1941 r., na mocy którego rozbita przez nieprzyjaciela Komenda Obszaru IV została rozwiązana, a okręgi: Kraków i Śląsk podporządkowane bezpośrednio Warszawie.


Przypisy:

  1. Z relacji świadków i uczestników tych wydarzeń wynika, że przyczyną wpadki u Aliny Angielskiej i Antoniny Piątkowskiej „Tosi" mogła być rewizja u dentystów Matyszczaków, gdzie gestapowcy szukając złota znaleźli egzemplarz tajnej prasy.
  2. Oba zespoły nie miały żadnych wzajemnych kontaktów i nie znały się między sobą. Ich użycie w akcji przeciw kolejarzowi nie zostało odpowiednio skoordynowane i w rezultacie, już podczas rozpoznania, jedni drugich uważali za obstawiających zdrajcę gestapowców. Nazwiska kolejarza nie udało się ustalić, nie są też znane jego dalsze losy.
  3. Niedługo potem Niemcy trafili w Warszawie na ślad „Haliny" i aresztowali ją.
  4. Aleksander Bugajski „Halny" zesłany został do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Po jakimś czasie zbiegł stamtąd. Podobno uczestniczył w powstaniu warszawskim, ale dalsze jego losy nie są znane.
  5. Jerzy Karwat „Kryński" zesłany został do Oświęcimia i tam zamordowany przez Niemców. Na zdrajcy Nowaku, szczególnie gorliwym kolaborancie, który był winny wielu zbrodni, w tym również wydania w ręce nieprzyjaciela Jerzego Karwata „Kryńskiego", 24 czerwca 1943 r. żołnierze dywersji inspektoratu miechowskiego wykonali wyrok śmierci.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi