Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Władysław Dudek, Refleksje przed pomnikiem


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Władysław Dudek ps. "Lenard"
[w:] Wojenne i powojenne wspomnienia żołnierzy Kedywu i Baonu Partyzanckiego „Skała”, Tom I, Wyd. Skała, 1991[1]




W niedzielę 13 września 1981 roku byłem uczestnikiem uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej ku czci sześciu żołnierzy Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego „Skała”, poległych w walce z hitlerowskim okupantem w okolicach Książa Wielkiego, w byłym powiecie miechowskim województwa krakowskiego. Na tle lasu, który był świadkiem wydarzeń sprzed 37 lat ustawiono staraniem kolegów-kombatantów wielką bryłę kamienną i umocowano na niej brązową tablicę. Kamień ten pełnić będzie odtąd godnie rolę pomnika, przypominającego przejeżdżającym trasą Kraków-Warszawa jedną z tysięcy mogił partyzanckich, rozsianych na wszystkich ziemiach polskich.

Złożyło się, że to mnie właśnie zobowiązano do wygłoszenia przed odsłonięciem tablicy krótkiego przemówienia, przedstawiającego genezę powstania Baonu i historię jego walk w tym rejonie. Nie predestynowały mnie wprawdzie do tego znaczniejsze partyzanckie funkcje w byłym Baonie „Skała”, w którym byłem zaledwie konspiracyjnym podchorążym i dowódcą jednej z drużyn, ale wobec braku nieżyjącego już od 1968 roku dowódcy Baonu, majora Jana Pańczakiewicza, ps. „Skała” i niedyspozycji innych b. oficerów Baonu uległem naciskom i zadanie przyjąłem. Materiały faktograficzne dostarczył mi mjr Ryszard Nuszkiewicz, ps. „Powolny”, w owych czasach dowódca II Kompanii Baonu. Trzon jej stanowił istniejący już od lipca 1943 r. Oddział Partyzancki „Błyskawica”, dowodzony przez wieliczanina ppor. Władysława Kordulę, ps. „Roman”. Zginął on w dniu 17 lipca 1944 r. w walce z hitlerowcami pod Tymbarkiem. Po śmierci „Romana” Oddział Partyzancki „Błyskawica” skierowany został w Miechowskie i tu wszedł w skład II Kompanii Baonu „Skała”. Dowódcą I Kompanii, opartej na O.P. „Huragan”, został kpt. „Koral”, wcześniej komendant obwodu KEDYW-u w Wieliczce, a III Kompanię objął „Cichociemny” por. „Wierzba”. Jej trzon stanowiły Oddziały Partyzanckie „Grom” i „Skok”. Powojenne losy „Powolnego” są związane z Kra-kowem. Jest on tu symbolem baonowej przeszłości.

„Powolny” to cząstka legendy okupacyjnej Polski walczącej. Zawodowy podchorąży przedwojenny, uczestnik kampanii wrześniowej, przedostał się do Francji przez Węgry, Jugosławię i Włochy. Po burzliwych przygodach dotarł do oddziałów polskich we Francji. W czerwcu 1940 r. brał udział w kampanii francuskiej w 1 Dywizji Grenadierów walczących na linii Maginota i w Lotaryngii pod dowództwem gen. Bronisława Ducha. Zdążył tam dorobić się czterech odznaczeń Krzyżami Walecznych i francuskim Croix de Guerre. Po kapitulacji Francji poprzez Hiszpanię, Portugalię i Gibraltar przedostał się w styczniu 1942 r. do Anglii. Przeszkolony w jednostce komandosów, zrzucony został do kraju na spadochronie jako „cichociemny” w nocy z 20 na 21 lutego 1943 i skierowany do pracy dywersyjnej w kierownictwie dywersji okręgu krakowskiego (kryptonim KEDYW). Konto dywersyjne miał tu mocno „obciążone”. Dość wspomnieć, że był również jednym z głównych wykonawców znanej akcji wysadzania pociągu pod Grodkowicami koło Krakowa, w którym udawał się do Lwowa 29 stycznia 1944 roku sam generalny gubernator Hans Frank. Ostatecznie „Powolny” skierowany został do Samodzielnego Baonu Partyzanckiego „Skała”. Był tu formalnie w stopniu kapitana dowódcą II Kompanii „Błyskawica”, faktycznie w ciężkich chwilach próby, stawał się w Baonie niekwestionowanym autorytetem wojskowym i - nie waham się tego powiedzieć - natchnieniem walczących partyzantów. Okupacyjną działalność „Powolnego” honoruje dziś nadane Mu w Armii Krajowej najwyższe odznaczenie bojowe, Krzyż Orderu Virtuti Militari. Od partyzanckich czasów do dziś jest serdecznym kolegą i przyjacielem wszystkich „Skałowców”.

Wróćmy do sprawy pomnika. Zadanie opracowania i wygłoszenia przemówienia otwierającego uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej skierowali koledzy do mnie słusznie chyba rozumując, że z racji profesjonalnego „otrzaskania” w słowie mówionym nie sprawi mi to większego kłopotu. Tak zresztą myślałem i ja. Na wszelki wypadek przygotowałem sobie jednak dość szczegółową dyspozycję pisemną, zawierającą nie tylko dokumentacje nazw, dat i faktów dotyczących historii Baonu z okresu jego pobytu w rejonie Książa Wielkiego, ale również skrótowe treści okazjonalnych myśli, które zamierzałem przekazać zebranym na uroczystości kolegom i gościom.

W dniu odsłonięcia zgromadziło się przed pomnikiem kilkadziesiąt koleżanek i kolegów, partyzantów z Baonu „Skała”, grupka naszych gości i miejscowych mieszkańców. Zebrani otoczyli łamanym szeregiem osłoniętą biało-czerwoną flagą bryłę pomnika. Podniosła sceneria miejsca uroczystości, reminiscencje zdarzeń, które tu przed laty zaistniały, wyzwoliły potok wzruszeń wśród zebranych. Czuło się niemal fizycznie podniosły nastrój chwili. Przed pomnikiem pojawił się ksiądz w białej komży i wtedy „Powolny” zapowiedział cel naszego zebrania i poprosił mnie o wygłoszenie wstępnego przemówienia. Postąpiłem krok naprzód i wtedy stała się rzecz dziwna. Zesztywniał mi język i poplątały się zupełnie starannie przemyślane frazy mojego wystąpienia. Wspomnienia tamtych dni, zwłaszcza dla mnie, który tylko z przypadku nie znalazłem się w owym patrolu zakończonym śmiercią czterech spośród sześciu poległych w tych okolicach żołnierzy Baonu „Skała” okazało się zbyt silne, by opanować wzruszenie. Czułem, że wypowiadam toporne zdania, że wikła się płynność myśli, mylą się sekwencje zdarzeń. Na szczęście miałem w ręku ramowy tekst wypowiedzi. Gdy wreszcie znalazłem miejsce, którego treść mogła stanowić kontynuację zdań już wypowiedzianych, zacząłem się opanowywać. Zdania wiązały się sensownie i szczęśliwie dobrnąłem do końca. Uspokoiłem się na tyle, by zauważyć, że twarze słuchających są skupione, a tu i ówdzie ruchy szczęk zdradzają stopień wzruszenia.

Nie wiem, o ile zniekształciłem, zwłaszcza początkową treść mojego wystąpienia, ale powiedzieć chciałem tak:

Drogie Koleżanki i Koledzy „Skałowcy”

Wielebny Księże,

Szanowni nasi Goście.

Zebraliśmy się tu dzisiaj w 37 rocznicę wydarzeń, w których sześciu naszych kolegów oddało swe młode życie za wolność naszej Ojczyzny. Chcemy oddać hołd poległym w walce kolegom z Samodzielnego Baonu Partyzanckiego „Skała” i uczcić ich pamięć, odsłaniając pamiątkową tablicę na tym kamiennym pomniku.

Pozwólcie, że na prośbę naszego dowódcy, majora „Powolnego”, a dziś serdecznego naszego kolegi i przyjaciela przedstawię przez Niego przygotowaną garść wspomnieli z wydarzeń, które przywiodły Baon „Skała” w sierpniu 1944 roku w rejon Książa Wielkiego. Złożona i zawiła jest historia tego pomnika, tak jak złożona i tragiczna zarazem jest historia Armii Krajowej i powojennych losów setek tysięcy jej żołnierzy.

W roku 1965 powstała idea budowy pomnika. Podjął tę inicjatywę Komitet Koleżeński i wkrótce powstała dokumentacja i projekt przekazany został władzom terenowym b. powiatu miechowskiego oraz Zarządowi ZBoWiD Okręgu Krakowskiego. Wydawało się, że wszyscy są przychylni tej inicjatywie. Sprawa zaczęła się jednak komplikować przy ustalaniu tekstu przewidzianego do zamieszczenia na tablicy pamiątkowej, którą dziś odsłonimy oraz uzyskaniu jego zatwierdzenia. Słowa „Armia Krajowa”, które znaleźć się miały na tablicy, nie doczekały się zezwolenia. Wydarzenia sierpniowe ubiegłego roku stworzyły warunki umożliwiające sfinalizowanie tego zamiaru.

Niech mi wolno będzie w imieniu kolegów-partyzantów z Baonu „Skała” złożyć serdeczne podziękowania tym wszystkim, których dobra wola, wysiłek lub ofiara przyczyniły się do powstania tego pomnika i tablicy pamiątkowej.

W odsłanianym dziś pomniku tkwi ofiarny trud i ogrom starań grupy naszych kolegów, którzy przyczynili się do jego powstania.

Niech ten pomnik będzie symbolem ich pamięci i hołdu dla poległych, którzy w chwilach niebezpieczeństwa nie zawahali się zaryzykować ofiarę swego młodego życia za sprawę wolności Ojczyzny.

Spróbuję przypomnieć krótko bieg zdarzeń, które przywiodły żołnierzy Samodzielnego Baonu Partyzanckiego „Skała” w sierpniu 1944 roku w rejon Książa Wielkiego. Baon „Skała” istniał w okresie od 28 lipca 1944 r. do 18 stycznia 1945 roku jako jednostka bojowa Komendy dywersji krakowskiego okręgu A.K. Kryptonim KEDYW. Organizacyjnie wchodził wespół z 6 Dywizją Piechoty, 106 Dywizją Piechoty i 10 Brygadą Kawalerii w skład Grupy Operacyjnej „Kraków” pod dowództwem płk. Godlewskiego, ps. „Garda”. Wstępną decyzję o utworzeniu w odpowiednim czasie takiej jednostki podjęto 24 czerwca 1944 r., przewidując wybuch ogólnopolskiego powstania lub uderzenia większymi siłami na wycofujące się armie hitlerowskie w ramach zarządzonej w A.K. akcji pod kryptonimem „Burza”. Po zaaprobowaniu decyzji KEDYWU przez komendanta krakowskiego okręgu A.K. przystąpiono w rejonie Kocmyrzowa (ok. 20 km od Krakowa) do organizacji Batalionu Sztur-mowego 299 na bazie działającego już od roku Oddziału Partyzanckiego „Błyskawica” i nieco później powstałych oddziałów „Grom” „Skok” i „Huragan”, zasilonych zmobilizowanymi żołnierzami A.K. z obwodów dywersyjnych w Krakowie, Wieliczce, Skawinie i Miechowie. Głównym organizatorem i duszą tego przedsięwzięcia był szef dywersji krakowskiego okręgu A.K. mjr Jan Pańczakiewicz ps. „Zimowit” lub „Skała”, który został mianowany dowódcą Baonu. Baon składał się z trzech kompanii strzeleckich, zwiadu konnego, plutonu specjalnego i służb pomocniczych, licząc w sumie w okresie szczytowym około 500 ludzi uzbrojonych niestety słabo i tylko w około 50 procentach składu osobowego. Na wypadek powstania ogólnopolskiego Baon miał być dozbrojony ze zrzutów spadochronowych i opanować wyznaczony odcinek Krakowa. W połowie sierpnia 1944 Baon znalazł się w rejonie lasów Książa Wielkiego i został przez dowódcę Grupy Operacyjnej „Kraków” przemianowany na Samodzielny Baon Partyzancki „Skała”, od pseudonimu swego dowódcy.

W ciągu sierpnia Baon przygotowywał i ubezpieczał kilkakrotnie zrzutowiska na awizowane drogą radiową zrzuty broni od Armii Polskiej na Zachodzie. Zrzuty te nie doszły jednak do skutku, gdyż dostawy broni kierowano wówczas głównie dla wsparcia bohaterskiego Powstania Warszawskiego. Mimo braku dostatecznego uzbrojenia i amunicji stoczył Baon w tym rejonie wiele walk i potyczek z wrogiem, z których najważniejsze były następujące:

1/ 1 sierpnia i 3 sierpnia 1944 spotkały się patrole Baonu dwukrotnie z ekspedycją formacji kolejowej „Bahnschutz” pod Goszczą.

2/ 18 sierpnia patrole Baonu stoczyły potyczkę z konwojem samochodowym niemieckim w miejscowości Góry Miechowskie.

3/ 21 sierpnia Baon przepędził kompanię dywizji SS Galizien pacyfikującą wieś Zaryszyn za nieoddawanie kontyngentów zbożowych.

4/ 26 sierpnia zdobyto sprzęt, mapy i samochód niemiecki ekipy wytyczającej linię okopów.

5/ 28 sierpnia Baon zaatakował ekspedycję karną dywizji SS Galizien w sile około 700 ludzi, zdążającą ponownie do Zaryszyna na pacyfikację.

6/ 30 sierpnia - Baon wydostał się przeciwuderzeniem z obławy Wehrmachtu na lasy Moczydło.

Okres pobytu Baonu w tutejszym rejonie trwał od 19 sierpnia do 3 września 1944r. W walkach tych - przy znacznych stratach wroga w zabitych i rannych - poległo sześciu żołnierzy Baonu „Skała” a dwóch zostało rannych.

Po długich zabiegach dowódcy Baonu mjr. „Skały” otrzymał on wreszcie zezwolenie na wymarsz Baonu na pomoc walczącej Warszawie. Był to odzew na apel generała Bora-Komorowskiego z dnia 16 sierpnia 1944 roku. Okazał się ten apel dla żołnierzy Baonu mocno spóźniony. Od Warszawy dzieliło nas prawie 300 km w linii prostej, które w rzeczywistości przebywać trzeba było krętymi drogami, tak jak pozwalały na to warunki marszu, rozmieszczenie wojsk hitlerowskich na trasie, możliwości przepraw itp. Dziś wiadomo, że Baon „Skała” był jedyną jednostka bojową z krakowskiego okręgu A.K., która apel gen. Bora-Komorowskiego istotnie podjęła. 3 września, Baon w stanie zmniejszonym do około 450 ludzi ruszył nocnymi, forsownymi marszami na północ. Po ominięciu linii okopów nad Pilicą i przypadkowym starciu z oddziałem . lotników niemieckich pod Krzelowem, przekazano 30 chorych naszych żołnierzy do Oddziału Partyzanckiego „Malinowskiego”. Po dojściu w rejon Sędziszowa musieliśmy zmienić kierunek marszu. Baon zatrzymał się w dniu 11 września na jednodniowy postój w lasach Złotego Potoku, koło, Częstochowy. Stoczył tam największą w dziejach Baonu bitwę z kilkakrotnie liczniejszymi siłami wroga. W walce tej poległo 12 partyzantów, a dalszych 4 zostało rannych. Straty niemieckie wynosiły 68 zabitych i około 120 rannych.

Ogólne straty Baonu „Skała” w okresie jego istnienia wynosiły: 26 zabitych, 6 rannych i 2 zaginionych. Łączne straty wroga w walkach z Baonem wynosiły około 100 zabitych i około 150 rannych.

Przedstawiona skrótowo historia Baonu „Skała” niech przypomni nam ogrom wysiłku zbrojnego całego narodu w walce o wolność Ojczyzny. Tablica, którą za chwile odsłonimy, stanowi jeden z epizodów tej walki. Tych sześciu naszych kolegów złożyło na tej ziemi najwyższą ofiarę życia w imię nieprzemijającej zasady moralnej „Salus rei publicae suprema lex esto”. Oby wzgląd na dobro naszej biało-czerwonej Rzeczypospolitej stał się imperatywem wszelkich działań Polaków również i teraz, gdy znowu ważą się losy kraju.

Właściwą cześć uroczystości stanowiło odsłonięcie pomnika. Ksiądz, który przyjechał z nami z Krakowa, dokonał poświecenia pomnika i tablicy pamiątkowej oraz wygłosił krótkie okolicznościowe przemówienie. Z kolei poprosił „Powolny” kolegę „Raka” o przeprowadzenie apelu poległych. Również i „Rakowi” załamywał się głos, gdy z tablicy pamiątkowej odczytywał nazwiska i pseudonimy poległych tu partyzantów i przywoływał ich do apelu.

Na tablicy pamiątkowej wypisano:

„W tych lasach walczył w sierpniu 1944 Oddział Krakowskiego KEDYWU Armii Krajowej, Samodzielny Baon Partyzancki „Skała”. W bojach z okupantem niemieckim o wolność Ojczyzny polegli:

Gara Jerzy, ps. „Błysk”, lat 21

Josse Jerzy, ps. „Szary”, lat 18

Kardasiński Kazimierz, ps. „Pik”, lat 19

Lasota Jerzy, ps. „Jerzy”, lat 24

Marszałek Zbigniew, ps. „Ursus”, lat 20

Smykal Jan, ps. „Kamień”, lat 20.

Uroczystość zakończyła chwila ciszy poświecona pamięci poległych kolegów, a później odśpiewaliśmy przed pomnikiem nastrojowe pieśni partyzanckie, patriotyczne i kościelne.

Dopisała pogoda. Pozwoliło to na zorganizowanie w okolicznych lasach kilkugodzinnego spotkania „Skałowców”. W kręgu ogniska wróciły wspomnienia tamtych dni. Wprowadził w nie „Buńko” z III Kompanii „Grom, Skok”. A później długo jeszcze trwały rozmowy o szczegółach walk, retrospekcja wydarzeń, które głęboko utkwiły w pamięci ich uczestników.

Czas wreszcie, by podjąć zapowiedziane w tytule refleksje. Gdzie tkwi przyczyna tych corocznych, prawie bezpośrednio po zakończeniu wojny organizowanych spotkań „Skałowców” i byłych żołnierzy KEDYWu, dywersyjnej organizacji okręgu krakowskiego Armii Krajowej? Wszak ludzi tych, często obcych sobie wcześniej zetknął wspólny los na okres kilku zaledwie miesięcy. Choć większość z nas przez cały prawie okres hitlerowskiej okupacji przyjęła postawę aktywną wobec okupanta, to jednak konspiracyjny charakter działań ograniczał krąg związków osobowych, głównie ze względów bezpieczeństwa. Dopiero oddziały partyzanckie i powstały z nich w lipcu 1944 Samodzielny Baon Partyzancki „Skała” ujawniły stany osobowe i twarze żołnierzy. Bardzo wielu uczestników corocznych zjazdów „Skałowców” znało sie bliżej zaledwie trzy, cztery miesiące. Wielu spotyka się obecnie jedynie raz do roku, niektórzy dopiero teraz po raz pierwszy od czasu zakończenia wojny, właśnie z okazji koleżeńskich spotkań partyzanckich, a jednak od 37 lat, mimo niemałych często, zwłaszcza dawniej, przeszkód i trudności, coś każe im podejmować długie niekiedy podróże z odległych krańców kraju, niekiedy z dalekich obcych krajów po to, by chwilę zadumać się przed zbiorową mogiłą kolegów partyzantów, na krakowskim cmentarzu w Rakowicach, by wziąć udział w podniosłym nabożeństwie za dusze poległych, corocznie celebrowanym w Bazylice Mariackiej w Krakowie, by wreszcie, o ile czas i zdrowie pozwolą przyjść na koleżeńskie spotkanie, lub przyjechać w teren dawnych walk na okazjonalną uroczystość.

Mimo istotnych rozwarstwień partyzanckiej społeczności w minionych kilkudziesięciu latach, w chwilach spotkań panuje koleżeńska atmosfera. Brać partyzancka niezależnie od różnic wieku, obecnej pozycji społecznej i dawnych służbowych zależności, znajduje wspólny język i manifestuje swą więź koleżeńskim „tykaniem”. Tajemnica tkwi chyba w tym, że decyzja pracy konspiracyjnej, decyzja włączenia się do oddziału partyzanckiego była wyzwolona najszlachetniejszym porywem uczuć patriotycznych. I nie ważne jest dziś, jak potoczyły sie losy ówczesnych partyzantów, czy surowe prawa życia, prawa codzienności, walka o pozycję społeczną, niechęć pokonywania własnych słabości itp. Przytłumiły wzniosłe uczucia. Wtedy, w latach ponurej okupacji te patriotyczne uczucia były autentyczne. Na przekór ryzyku życia, wbrew groźbom więzień, tortur, obozów koncentracyjnych, represji dla rodzin, tysiące młodych i nie tylko młodych ludzi podejmowało decyzje włączenia się czynnego do walki o wolność Ojczyzny. I rzeczywiście to właśnie oni najczęściej składali swe młode życie w ofierze, to oni głównie zapełniali katownie hitlerowskie i obozy koncentracyjne. Myślę, że to właśnie pamięć własnego wzlotu nie pozwala mimo upływających lat, wykreślić wspomnień tych krótkich czasem, ale tak pełnych treści dni i miesięcy, i tych bliskich, których mogiły zostały na trasach partyzanckich szlaków.

Wreszcie nasuwa się i druga refleksja. Powojenne losy byłych partyzantów i członków okupacyjnego Ruchu Oporu potoczyły się różnie. Złożyło się na to wiele przyczyn. Społeczność partyzancka i konspiracyjna, już wówczas klasowo niejednolita, stanowiła w Baonie odbicie przedwojennej rzeczywistości. Akowski Batalion „Skała” miał w swym składzie najwięcej żołnierzy pochodzenia robotniczego, chłopskiego i niższych warstw urzędniczych.

Przynależność do Armii Krajowej nie ułatwiła powojennego startu życiowego baonowej młodzieży, a jednak, wbrew lansowanym zbyt często opiniom, byli partyzanci włączyli się w zdecydowanej większości w nurt uczciwej pracy dla odbudowy kraju z wojennych ruin i zgliszcz. Dziś, z perspektywy 37 lat można stwierdzić z dumą, że mimo trudności wynikających z ankietowych „haczyków” w skałowskich życiorysach, mimo uzasadnionych często oporów własnych, społeczność baonowa dobrze wpisała się w dzieło odbudowy Rzeczypospolitej. Jeśli przyjąć, że z 500 osobowego składu Baonu w okresie szczytowym dla około 300 osób Baon był, zresztą nie z ich winy, lecz z braku uzbrojenia, krótkotrwałym tylko epizodem, to z pozostałych około 200 kadrowych żołnierzy, znakomita większość wypracowała sobie zasłużony awans społeczny. W moim przekonaniu awans ten znacznie przewyższa przeciętny dla porównywalnej grupy społecznej. Spośród byłych „Skałowców” wywodzi się obecnie liczna grupa profesorów i docentów wyższych uczelni, kilku dyrektorów, wielu pełniących kierownicze obowiązki na różnych odcinkach działalności zawodowej i społecznej. I taka jest prawdziwa nasza powojenna legitymacja. Trzecia refleksja jest bardziej osobista. Wynika z niej, że są w życiu chwile, w których presja wzruszeń jest tak silna, że trudno się jej oprzeć. Zdarzyło mi się widzieć wiele takich scen w życiu, które nie pasowały do wyrobionych u mnie poglądów o ludziach wzruszeniom tym podlegającym. Rozklejali się najmocniejsi wtedy, gdy np. żegnać im przyszło na zawsze kogoś bliskiego, gdy odchodząc na emeryturę opuszczano wieloletnie stanowiska pracy, gdy zaskakujący dobry lub zły uczynek bliższych sprawiał silne pozytywne lub negatywne przeżycie. Tak właśnie zdarzyło się i mnie na skraju lasu w Książu Wielkim.

I wreszcie refleksja ostatnia. Po różnych tarapatach odsłoniliśmy pomnik naszych kolegów w 37 rocznicę ich śmierci. Myślę, że napięcia społeczno-polityczne drążące nasz kraj od wielu miesięcy byłyby łagodniejsze, gdyby odsłonięcie to stać się mogło dużo wcześniej. Bo na siłę ujawnionych obecnie napięć składały się przez lata tysiące takich spraw, pozornie tylko małych i pozornie mniej ważnych.

Literatura:

  1. Dąbrowa-Kostka S.: W okupowanym Krakowie. Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. Warszawa 1972.
  2. Dudek I.: Akcja na Baumgartena. Praca zbiorowa: X lat Koła ZBoWiD przy AGH. Informator Koła nr 10. Związek Bojowników o Wolność i Demokrację, Kraków 1977.
  3. Nuszkiewicz R.: Ze wspomnień o „Cichociemnych”. Studia Historyczne. Rok XV, 1972, zeszyt 2. Polska Akademia Nauk. Oddział w Krakowie, Kraków 1972.
  4. Praca zbiorowa: Dynamit. Z dziejów ruchu oporu w Polsce Południowej. Wydawnictwo literackie. Kraków 1967,
  5. Stachiewicz P.: Akcja Koppe. Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1975.


Przypisy:

  1. Opublikowane także w Informatorze Koła nr 10 ZBoWiD, przy AGH w 1982 roku.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi